Dramat, historia horroru miłości

Siedzę na łóżku z laptopem na kolanach. Mam włączoną moją ulubioną piosenkę. Jestem sama w domu. Muzyka wypełnia moje ciało, a ja dzięki temu wydobywam z siebie dźwięki mojej miłości do tej piosenki, czyli po prostu śpiewam. Oddycham w rytm muzyki. Patrzę przed siebie i zapominam o jakimkolwiek istniejącym świecie. Słyszę, że ktoś idzie na górę, do mnie, po schodach. Wstrzymuję oddech. Zastanawiam się czy jeśli zginę to czy wszyscy będą mnie dobrze wspominać. Tłumaczę sobie, że i tak będę martwa, ale chcę zostawić na tym świecie tylko przyjaciół, a nie wrogów. Słyszę coraz wyraźniejsze kroki. Drzwi do mojego pokoju lekko się uchylają. W tym momencie wyłącza się muzyka. Nie czuję śliny w gardle. Nie wiem co robić, chcę uciekać, ale nie mam dokąd. Jestem zdana na siebie, czyli już nie żyję. Ku mojemu zaskoczeniu włącza się inna piosenka, którą lubię. Kojarzy mi się ze wszystkimi łzami, które przy niej wypłakałam. Właśnie lecą następne, może i ostatnie. Widzę Twoją sylwetkę. Jesteś wysoki i dobrze zbudowany. Czysto i starannie ubrany. Masz na sobie biały t-shirt, a na nim niebieską koszulę, która jest wyprasowana. Masz czarne jeansy i stylowe buty. Jesteś ideałem, ale czemu w moim domu.? Nasze spojrzenia się spotykają, masz brązowe włosy i piękne niebieskie oczy, które pięknie opisują słowa: Piękna głębia jego niebieskich oczu. Masz śliczny uśmiech i proste białe zęby. Zaczesujesz włosy ręką do tyłu tworząc na głowie artystyczny nieład. Dopiero teraz zwracam uwagę na Twoje silne i trzymające nóż dłonie. Spoglądam na Ciebie spode łba. Odkładam laptopa na stolik nocny, nie ruszając się z łóżka i kulę nogi jak najbliżej mojego ciała.
- Czego chcesz.? - pytam z przerażeniem.
- A muszę czegoś chcieć.? Przyszedłem pozwiedzać. -odpowiadasz ze szczerym uśmiechem.
- To nie ma sensu. Nóż w ręku, ideał mężczyzny, zamknięty dom, a Ty, obcy w nim.
- Nie wszystko kochanie musi mieć sens. - przerywasz.
- Chcesz mnie zabić to, to zrób, a nie wprowadzasz dramatyczną, a wręcz sytuację godną najlepszego horroru.
- Znawczyni się znalazła. Znów Ci się coś nie podoba.? Zawsze musisz wyolbrzymiać problem.?
- No tak, bo moja śmierć byłaby malutkim problemem, za który byś siedział. Nie no wiesz, żaden problem. Jak to zrobisz to nikomu nie powiem. -mówię z ironią.
- Na żarty Ci się zbiera.? Możemy inaczej pożartować.
Wiem, że widzisz strach w moich oczach, ale tego nie przyznajesz. Nie wiem czego oczekujesz. Zastanawiam się co jeszcze zrobisz. Jestem coraz bardziej rozkojarzona i zaczynam sobie pisać różne scenariusze mojej śmierci. Białe prześcieradło w krwi. Świeżo wyprany dywan w świeżej wylewającej się krwi z mojego ciała. Ja w białej sukni, moje włosy ufarbowane na kolor czerwono-krwisty. Wiele rzeczy jest w mojej głowie, których nie powinno tam być w takiej sytuacji, a może... Nie. Podchodzisz do mnie i siadasz obok mnie na łóżku. Nie sprzeciwiam się niczemu. Jesteś silniejszy, wyższy i starszy o może 2-3 lata ode mnie. Zaczynam myśleć o innej śmierci. Może zostanę zadźgana nożem. Może po prostu mnie pobijesz, ale Ty się patrzysz. Tylko tyle. Nagle, łapiesz mnie za nogę i stawiasz ją na podłodze. Widzisz, że się nie opieram, więc z drugą robisz to samo. Całujesz mnie delikatnie, jak na przywitanie gentlemen całuje damę. Moje oczy błyszczą kolorem srebrnym w Twoich oczach. Zatrzymujesz wzrok na moich pierścionkach. Widzę, że chcesz znać ich historię, ponieważ jeden z nich jest zaręczynowy, na palcu serdecznym prawej dłoni. Nikt o nich nie wie, nikt o nich nie słyszał. Nikt o nie nie pyta, a znaczą tak wiele. Wzrokiem opowiadam Ci ich historię. Ten najważniejszy jest od niego. Od chłopaka mi bardzo bliskiego, który na zawsze pozostanie dla mnie moim skarbem. Inne mają różne historie. Jest ich cztery. Trzy z nich dostałam w przerwach co pół roku. Jeden miesiąc później. Znaczą dla mnie więcej niż cokolwiek innego. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy. Jeśli je dotykam to znaczy, że myślę o osobie związanej z danym pierścionkiem, ale teraz Ty ich dotykasz, więc odwracam wzrok. Nie chcę o tym mówić. Patrzysz na mnie i się uśmiechasz. Zrozumiałeś wszystko. Zaczynam Cię lubić, ale wtedy czuję nóż na moim nadgarstku. Zaczynasz delikatnie przesuwać nim po mojej skórze, a ja tylko zaciskam oczy, żeby nie widzieć tego co zamierzasz zrobić. Czuję jak mocno ściskasz moją rękę, a do dłoni przestaje dochodzić krew. Tniesz mi delikatnie rękę. Nie mogę nawet się ruszyć. Sztukę obezwładniania opanowałeś do perfekcji. Otwieram oczy i widzę człowieka, który jest w stanie mnie zabić. Nie chcę śmierci. Sądziłam, że pomimo braku dostępu do mojego domu to będzie miła i fajna znajomość, ale tak nie było. Wszedłeś bez pytania i już na samym wstępie zawładnąłeś moim umysłem. Czuję na moim zimnym ciele, strużki krwi, ciepłej krwi. Znów zaciskam oczy. Nie chcę na to patrzeć. Nie chce cierpieć. Czuję, że sięgasz po coś do kieszeni. Wyjmujesz lufkę i to co jest potrzebne. Do wiadomo czego. Podpalasz to i zaciągasz się. Dym wypuszczasz prosto w moje usta. Wychodzisz i przynosisz coś z dołu. Tak to napoje, które nie są dla dzieci. Zakochałam się. Dajesz mi się zaciągać. Uwalniasz mnie. Mogę robić co chcę. Jestem wolna. Obraz jest zamazany, nie widzę dokładnie tego co jest. Załamanie obrazu. Halucynacje. Piękny Ty. Śmieję się i rozmawiam z Tobą o poważnych tematach. Czy jakoś tak. Bierzesz mnie na ręce. Wiruję w powietrzu. Opierasz mnie o ścianę, która jest zimna. Wszystko wkoło, jest wesoło. Jesteśmy tylko my. Nikt się nie liczy. Mamy dużo zioła, dużo wódki, najaramy się jak odludki. Nikt nami nie kieruje. Jesteśmy wolni. Jesteśmy razem. To pewne, że to miłość. Wiem, że możesz mnie zranić, ale Cię kocham, a to coś więcej niż zaufanie. Razem zatracamy się w świecie nierzeczywistym. W świecie, którego nie ma. Widzimy to co chcemy widzieć. Słyszymy tylko siebie. Robimy to. Nie patrzymy w przyszłość, nie rozpamiętujemy przeszłości. Żyjemy chwilą, która trwa i ma trwać, bo trwać będzie. Wiemy o sobie wszystko. Jesteśmy czytaczami z oczu. Nazwa po odpałach. Wiemy, że istniejemy, ale siebie niszczymy tym co robimy. Bierzemy narkotyki, zawsze i wszędzie. Zatracamy się w tym. Kochamy to, bo to nasze życie. Jak człowiek się zmienia pod wpływem kogoś. Jeździmy Twoim motorem. Pod wpływem wszystkiego. Skaczemy z mostów, ufamy sobie, ale nienawidzimy tych zabaw. To nas niszczy. To nas zabija, ale brniemy w to dalej, bo nigdy nie chcemy przestać żyć według swoich zasad. Robimy wszystko źle, ale nam to nie przeszkadza. Schudłeś. Ja też. Brzuch.? Jaki brzuch.? Nie słyszałam o czymś takim od miesięcy. Zaczęłam wątpić w to, że siebbie znam. Mój i Twój kaloryferek poznikały. Nie mamy mięśni. Wtedy chcemy wrócić. Wrócić do żywych naprawdę, ale jest za późno. Żadna decyzja nie uratuje tego co się stało. Tak. Za mocno wbiłeś mi strzykawkę. Tak za głęboko. Tak trzęsły Ci się ręce. Tak mnie kochasz.? Za dużo mi władowałeś. Za dużo chciałeś mi dać przyjemności, ale nie w taki sposób. Ląduję w szpitalu. Lekarze widząc młodą narkomankę i jej chłopaka narkomana, dają Ci w twarz. Krzyczą. Wiesz, że mnie zniszczyłeś. Widzisz moje łzy. Ja nie kontaktuję. Widzę tylko to, co jest przede mną. Widzę to, ale nie wiem co. Rozpoznaję tylko Ciebie i białą salę. Nie wiem co mi zrobią. Wymienią krew.? Załatają dziury.? A co z moją psychiką.? Jak ją się uratuje.? Chcę być z moim ukochanym.! Nie zabierajcie mi go. Chcę go kochać. Tak jak zawsze jarać, pić, zioło palić z Tobą. Nie sama. Nie chcę słuchać tego co ktoś chce mi powiedzieć. Jesteś przy mnie i trzymasz mnie za rękę. Nie przeżyję nocy. Wiedząc, że jesteś obok, przy mnie. Wiem, że zginę wykończona, ale będę miała przy sobie człowieka, który mnie kocha. Wtedy wszystko okazuje się snem.? Ja nie śnię.? Ja ginę.?

Komentarze

  1. Najgorsze co może być to, to kiedy nie rozumie Cię najbliższa tobie osoba, a Ty tego potrzebujesz. Tak dobrze to znam :( Niestety
    To boli jak cholera. Wiele razy to przerabiałam także ze swoim mężem. Dobrze wiem, że już nigdy nie będziemy się tak dobrze rozumieć jak kiedyś. Wszystko minęło bezpowrotnie.

    Jestem osobą która przekroczyła pewną granicę. Mając 24 lata wpadłam w głęboką depresję i o mało się nie stoczyłam. Ostatkami sił poszłam na terapię do psycholożki i udało mi się jakoś wydostać z tego mojego bagna. Dziś nadal z nią walczę. Nie mogę się poddać bo wiem że jeśli odpuszczę ona mnie zabije tak jak wykończyła tego aktora Robina Williamsa. Trzeba walczyć każdego dnia.

    http://evenstandup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam pomyłka. Nie chcący wkleiłam nie swój adres : http://kasinyswiat.blogspot.com/

    Przepraszam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą