Nocne opowiadanie


Chwytamy liny zła, by opuścić mroczne dna.



„Nocą śnię. Śnię, że jestem kimś lepszym, niż na jawie. Że przepełnia mnie siła. Że mam sekretne życie. Życie pełne tajemnej treści.”


Szczery uśmiech.? A co to.?
Czemu na rozmyślanie jest czas w nocy.? Czemu przed spaniem przypominamy sobie o wszystkich rzeczach ważnych.? Czemu na pytania zadane w nocy nie potrafimy odpowiedzieć od rana.? Czemu w nocy najbardziej czujemy ból, pustkę, strach i wszystko co jest związane z tymi uczuciami.? Czemu noc istnieje.? Bo takie jest życie, taki jest świat i nie jest nam dane tego zmienić. Bo my po prostu mamy żyć, mamy tkwić w pytaniach bez odpowiedzi. Nie można zrozumieć wszystkiego.
Uświadomiłam sobie kilka rzeczy, ważnych rzeczy. Uświadomiłam sobie, że nadzieją zajęłam moje życie i je zniszczyłam. Nadzieja umarła ostatnia, a ja całą noc płakałam i nie mogłam się uspokoić. Było mi tak potwornie źle. Patrzyłam na księżyc i wiedziałam, że Ty, gdzieś, gdzie jesteś też go widzisz. W nocy uświadomiłam sobie jak bardzo się pomyliłam, jak zaczęłam żyć w pięknym świecie, który by miał cudowny koniec. Straszna była ciemność, straszna była samotność. Nie było mnie w domu. Poszliśmy spać razem, a później zniknąłeś. Gdzie.? Nie wiem. Poszedłeś. Odszedłeś. Skończyło się to co trwało. Kilka rzeczy jest pewnych: nie będziemy razem, nie zależy Ci, nie ma Cię przy mnie, nie interesujesz się mną tak jak ostatnio, wszystko przeminęło, ale wiesz... Mi nadal zależy i nadal będę walczyć. Dopóki walczysz- jesteś zwycięzcą. Tak ma być i tak zostanie. Nie pamiętasz.? Zawsze osiągam to do czego dążę. Jeszcze o mnie będzie głośno. Już jest. 9.02.2013r. Warszawa.! Już się nie mogę doczekać. Hotel, znane osobistości, dzień pełen wrażeń- jak zawsze. Naprawdę zapowiada się ciekawy wyjazd. Wszystko się uda.
Jeszcze wrócę do sprawy związanej z Tobą... Proszę. Nie zostawiaj mnie. Miałeś być wczoraj, ale to była aluzja. Masz być zawsze, błagam. Wiesz, że dla Ciebie wszystko. Miłość nie zna granic, chyba, że granicą są ludzie. Ja, Ty- my, pamiętasz.? Przeciwko światu. Tak będzie, udowodnię to nie tylko sobie, ale i Tobie. Oprócz Ciebie nie mam nikogo. Nie mam nikomu nic do powiedzenia. Tylko Ciebie nigdy nie okłamałam. Nie musiałam. Doceń to. Zasługujesz na mnie, a ja na Ciebie. Koniec z tymi wyznaniami. Kolejne pieprzone nadzieje, na lepsze jutro. Nie ma czegoś takiego. Zaczynam wątpić we wszystko. Ten świat nie istnieje. Ta łyżka nie istnieje. Ja nie istnieje.
Co się porobiło... Było źle, ale zaczynało robić się dobrze, ale później minimalnie się pogorszyło. Chciałam to naprawić i stało się to, czego się obawiałam. Wszystko runęło. To co dobre się skończyło, a to co złe zaczęło. Znowu. Co za życie. Ile wrażeń... Tylko czemu tych złych. Ja już nie wiem jak żyć. Co robić, żeby nie było tak jak rok temu.? Koniec stycznia to już od dwóch lat, dla mnie bardzo zły czas. Jestem wtedy, chociaż nie... Mnie wtedy nie ma. Na tym zakończmy.
Part I:
Szła ulicą, za nią szedł tylko księżyc, który towarzyszy jej za każdym razem, gdy wychodzi na ciemne ulice miasta. On rozświetla jej drogę, pokazuje te, którymi ma chodzić, pokazuje te bezpieczne. Ona ma na imię Althea, jest córką (była adoptowana, dokładnej historii nikt nie zna, a ona o prawdziwym ojcu nie wie kompletnie nic. Do czasu.) ważnego człowieka, który odpowiada za całokształt naszego życia. Nie ma mamy. Nie wie co się z nią stało. Z przeszłości we wspomnieniach ma tylko jeden obraz. Jej mama trzyma ją za rękę. Idą do ciemnego lasu. Jest noc. W głębi mroku słychać dyszenie, chuchanie, śmiechy ludzi. Ona widzi za sobą cień. Odwraca się. Ściska mamy rękę. Chce się do niej przytulić. Robi to. Cień rozkłada pelerynę i zakrywa nią jej mamę. Na tym się kończy. Największy koszmar, który brzmi jak horror dziecka, które ma 5 lat. Althea chodzi do psychologa i do psychiatry. Codziennie ma masę zajęć dodatkowych, ale najważniejsze jest to, że jest nazywana wojowniczką. Już tłumaczę, ale po kolei. Historia zaczyna się nie ważne kiedy, ale początek tej naszej historii jest specyficzny. Istnieje jakaś tam przepowiednia dotycząca dziewczyny, która zabiła brata, ponieważ on zabił ich mamę i tatę, aby stać się wojownikiem. Coś takiego. Wszyscy w mieście, nawet przybrany tata, uważają, że przepowiednia dotyczy Althei. Legenda głosi, że ta dziewczyna urodziła się w pełnonoc. Czyli w pełnię, ale podwójną, czyli- urodziła się w pełnię, a jej osiemnaste urodziny wypadają równo w pełnię. Miała zostać wojowniczką, gdy zabije mamę i tatę, ale tego nie zrobiła. Zrobił to jej brat, którego ona za to zabiła i dzięki temu wypełniło się proroctwo. Althea ma teraz szesnaście lat i jest kobietą niezależną, odważną. Jest sobą. Przejdźmy jednak do konkretnej historii jej życia.
Weszła do swojego klubu, w którym uczyła sztuk walki. Miała swoje różne grupy wiekowe, ale jedna była wyjątkowa. Do jednej ludzie dla niej zatrudnieni przyprowadzali osoby nad zdolne. Czyli geniuszy. Kolejna legenda była taka, że ona będzie miała uczyć jednego z wojowników, miała mieć swojego geniusza, z którym zostanie na zawsze, ale nikt nie wiedział czemu te przepowiednie, legendy miały służyć. Do jej klubu wszedł jej posłaniec.
- Jest tu. Ze mną, czeka za drzwiami. Nie wie o co chodzi, ale zgodził się tu przyjść, będziesz zadowolona.- powiedział jednym tchem.
Podeszła do drzwi i je pchnęła. Zobaczyła chłopka w jej wieku. Dobrze zbudowanego. Miał Średniej długości, brązowe włosy. Zielone jak wiosenna trawa oczy i piękny jak śnieg uśmiech.
- Cześć, jestem Althea, będę Twoją nauczycielką, jestem wojowniczką. Na pewno poznałeś mojego ojca. Wytłumaczył Ci cokolwiek.? Skąd jesteś.? Jak masz na imię.?- myślała o jego urodzie i o tym, że nie może się w nim zakochać pod żadnym pozorem.
- Nie tyle pytań naraz bo się pogubię.- zadrwił z uśmiechem na ustach. - Jestem Stark. Pochodzę z odległej krainy nazywanej moim  światem,- dostrzegł niezrozumienie w jej oczach.- po prostu z Calzedoni- sprostował- poznałem Twojego ojca, powiedział tylko, że będziesz mnie szkolić, że będę miał się Ciebie słuchać i zamieszkam w pokoju obok Twojego, co mnie bardzo cieszy.
Uśmiechnęła się i zaprowadziła go prosto do drzwi od jego nowego pokoju. Podała mu rzeczy, które były mu potrzebne i zaczęli się sobie przyglądać.
- Opowiesz mi coś o sobie.?- zapytał.
- Nie. Jutro z samego rana masz być gotowy do ćwiczeń. Łazienkę masz w pokoju. Na łóżku masz rozpisane co, gdzie, kiedy, jak, czemu. Nie zadawaj pytań i nie mów, kiedy o to nie proszę. Jak czegoś będziesz potrzebował jestem obok, ale nie zawsze. Częściej spotkasz mojego tatę w pokoju na siódmym piętrze. Winda jest przy schodach, a kuchnia na piątym piętrze co też masz na kartce. Czuj się jak u siebie w domu. Do jutra.- powiedziała nie dając mu się wtrącić i poszła.
Przez długi czas Stark obserwował jej sylwetkę. Miała brązowo-czarne włosy, była tylko trochę niższa od niego. Dostrzegł, że ma zielone oczy i piękny uśmiech. Była ubrana w króciutkie spodenki, które odsłaniały jej kawałek pośladków. Obserwował jak pięknie nimi porusza. Była jak marzenie. Do końca dnia myślał o tym, że pobyt w tym miejscu odmieni jego życie. Ona cały wieczór myślała o tym jak go zrazić do siebie. Myślała o jego uśmiechu, o jego oczach i o nim jako o osobie, która może być tylko jej, ale takich śmiałków było wielu. Już kilkakrotnie chłopak, którego przyprowadzili miał być geniuszem. Zawsze kończyło się to tragicznie. On był inny. On wyglądał na wybrańca. Może on nim rzeczywiście był, ale nie mogła tak zakładać. Nie mogła dopuścić się do ciągłego rozmyślania. Nadszedł nowy dzień. Nowe wyzwania dla niej i dla niego. Nowe możliwości i mnóstwo nauki.
- Hej. Jestem gotowy, gdzie walczymy.?- zapytał dość grzecznie.
- Walczymy.? Czy Ty wiesz o co pytasz.? Hahah. Walczymy.? Ja i Ty.? Nie ma mowy. Dzisiaj ćwiczysz sam. Na dole jest sala. Najpierw musisz się nauczyć podstaw. Potem możemy przejść do teorii. Dopiero potem nauczysz się walczyć ze mną.
- Po co jest to wszystko.?
- Nie wiem. Mam znaleźć geniusza, z którym spędzę resztę życia. Może to Ty, może nie. Obojętne, ale jest taka tam legenda, ale ich jest pełno.
- A coś więcej.?- zapytał zupełnie nie rozumiejąc o czym rozmawiają.
- Ja, Ty przeciwko światu, jak udowodnisz, że jesteś wybrańcem.- wyjaśniła w skrócie.
Podszedł do niej. Złapał ją za ramiona i pocałował namiętnie. Ona od razu miotnęła nim o ścianę.
- Auuuu. Co Ty robisz.? Jak mamy być razem to bądź dla mnie jak człowiek i jak osoba, którą mam pokochać, a nie jak nie wiem co.!- wykrzyczał.
- Pokaż, że Ci zależy, wtedy pogadamy, a teraz szoruj na salę. Zaraz tam przyjdę, żeby Cię pilnować. Tylko wezmę laptopa i moją MP4. No już.! Na co patrzysz.? Jazda tam.!- dodała z uśmiechem.
Wszystko było nowe i niezrozumiałe. Na sali było pełno materacy, worków treningowych, boksów, lin, siatek, piłek, rękawic, ochraniaczy. Sala miała oszklone ściny, które były oknami, choć do połowy lustrami. Wszystko było jasne, ale wyczuwało się tam ciemność. Przychodzili tam razem już od miesiąca. Od miesiąca nie rozmawiali. On wiele razy chciał do niej coś powiedzieć, zapytać się o kilka rzeczy, ale w takich momentach dostrzegał słuchawki w jej uszach. Ona wiele razy chciała je wyjąć, ale wiedziała, że nie może. Wiedziała, że dużo ryzykuje. Kiedyś Stark wyszedł z pokoju i poszedł spojrzeć jakie teraz zajęcia prowadzi Althea. Zszedł na dół do sali i zobaczył ją. Odbijała się we wszystkich lustrach w pomieszczeniu. Miała włączoną piosenkę na max'a i tańczyła. Układała różne kombinacje kroków. Miała na sobie tylko krótką bluzkę, która prześwitywała i bokserki. Widocznie nikogo się nie spodziewała. Dlaczego go nie dostrzegała.? Bo stał przy drzwiach na schodach, które prowadziły na dół do sali. Był bezpieczny, więc usiadł na schodach i przyglądał się dziewczynie. Tańczyła najpiękniejszy taniec jaki kiedykolwiek, ktokolwiek mógł widzieć. Robiła to perfekcyjnie, dokładnie. Idealnie. Stark chciał do niej podejść i powiedzieć jej o wszystkim i wszystko co tylko chciał, ale wiedział, że wtedy ona przestanie. Wyjdzie i nie odezwie się do niego słowem. W końcu uznał, że musi to zrobić. Podszedł do niej od tyłu. Odbijał się w lustrach, ale i tak miał nadzieję, że ją przestraszy. Tak się oczywiście nie stało.
- Zastanawiałam się kiedy podejdziesz. Już zaczynało mi brakować kroków.- powiedziała z drwiną.
- Zastanawiałem się czy uciekniesz jak to zawsze robisz, jak jestem w pobliżu. odpowiedział.
- Wiem kim jesteś i Ciebie pragnę. Każdą częścią mojego ciała, ale zrozum, nie mogę.- w jej oczach było widać smutek i rozczarowanie.
- Skoro wiesz... To zaryzykuj. Spróbuj, a się przekonasz czy to dobra droga. Rozmawiajmy, bądźmy przyjaciółmi. Może na 
razie tylko to.?- w jego głowie pojawiły się pytania, widział odpowiedzi, zrozumiał to po co tu jest.
- Bądźmy razem. Tylko tyle, aż tyle. Kocham.- nie zdążyła dokończyć.
Dotknął jej gorącego ciała i przyciągną do siebie. Zaczął ją całować. Wiedział, że może i, że tym razem ona tego też chce. Wziął ją na ręce. Ona splotła nogi wokół jego bioder. Świat wokół nich wirował. Nie liczyło się nic. Stali się jednością. Ona wiedziała, że tym razem to ten jedyny. Przed nim nie było, żadnego takiego. To z nim wiązała przyszłość. On nie przejmował się opuszczeniem domu, brakiem kontaktu z rodzicami, którzy go nie szanowali. Teraz miał na rękach osobę, którą kochał i która kochała i szanowała jego. Przynajmniej miał taką nadzieje. Ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Zatracili się w świecie swoich myśli, które teraz mogli słyszeć.
To be cantinued.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą