Ciało fantastyczne, zdjęcia


High of a love drunk from my hate.
Naćpana miłością, pijana własną nienawiścią.

Istniejące elementy. Jedna całość. Wszystko sprowadza się do jednego. Wolność, kochani. Słowo, ruch. Wszystko, jeden element, który ma parę. Puzzle, które nie pasują, ale istnieją. Czym byłby świat, bez elementów.? Jednością, która jednak by do siebie nie pasowała. Świat musi mieć przywódcę, największy element istnienia. Władza. 
Złapali mnie w sieć. Nie chcieli mnie wypuścić. Mięli nade mną kontrolę, a ja sama na to pozwalałam. Pragnęłam tego od dłuższego czasu. Byłam ich marionetką, a oni tylko ciągnęli za sznurki. Nie mogłam tego powstrzymać. Może nie chciałam. Bałam się konsekwencji. Nie chciałam robić gwałtownych ruchów. Patrzyli na mnie z wyrazami miłości. To było pożądanie, ale w krytycznym znaczeniu. Codziennie musiałam znosić ból, który mi zadawali. Codziennie musiałam przeżywać pierwszy raz na nowo. Nic nie mogłam zrobić. Nie wiedziałam co się liczyło. Chyba moja bezbronność, która potęgował ich czyny. Byłam w ciemnych pokojach. Nie widziałam świata. Nie pamiętałam jak wygląda wschodzące słońce. Nie wiedziałam jak długo bez niego wytrzymam. Karmili mnie, albo wciskali we mnie strzępki porwanej wody. Utrzymywali mnie przy życiu, ale tylko dla swojej przyjemności. Nie byli obojętni, a ja tylko tego chciałam. Może zaczynałam myśleć o śmierci. Żeby koszmar się skończył. Żebym mogła znów normalnie żyć, choć wiedziałam, że po tych wydarzeniach nigdy nie będę sobą. 
Leć jak ptak, leć wysoko. Wzbij się, bądź pośród nich. Tych wielkich, tych niezapomnianych.
Przygotuj się do lotu i nie zapominaj. Nie zapominaj o świecie pośród nowych horyzontów.
Patrz w dół. Może ktoś Cię woła, może ktoś pragnie. Może ktoś. Pragnie Ciebie. Może zawróć.
Możesz nie pokazywać twarzy. Pokaż wnętrze. Pokaż siebie. Ty.
Chodź. Nie zatrzymuj się. Nie odwracaj się.
Leć jak ptak, leć wysoko.
Kręciła się. Latała, a ludzie patrzyli prosto w jej oczy. Robiła to idealnie, każdy mówił, że jest do tego stworzona. Każdy mówił, że to co robi, że jest perfekcjonistką. Ona nie widziała ludzi. Widziała pasję. Robiła to co kochała i nikt nie mógł jej zabronić. Nie była ograniczana. Mogła być sobą. Kiedy tylko chciała. 
Zapomnij. Jeśli nic nie robisz. Nic się nie stanie. Jeśli podejmiesz jakieś działanie, możesz zmienić świat.
Znów nie kontaktuję, znów się upiłam. Czuję się naćpana. Za dużo rzeczy z tamtego świata. Nie pamiętam przeszłości. Czy powinnam wiedzieć co robiłam.? Co się działo.? Ktoś zna prawdę.? Muszę stąd wyjść. Muszę się dowiedzieć. Czego.? Prawdy.? A co jak prawda, okaże się kłamstwem.? Co jak zostanę wrobiona.? Potrzebuję czegoś, nie wiem czego. Nie mogę kontaktować, w tej chwili nie potrafię. Zabija mnie to. Zabija mnie. Jestem ćpunem, nie jestem narkomanką. Jestem, jestem pod wpływem, tego, tego czegoś, tego zabójstwa. Może zabijałam. Może jestem wplątana w samobójstwo. Może moje myśli nie mogą się odnaleźć, bo moje sumienie na to nie pozwala. Nigdy tego nie zrobię. Ćpam. Nie chcę tego, ale muszę. Z dnia na dzień, coraz więcej. Znów jestem w Twoim świecie, kocham Cię, ale pragnę narkotyków. To silniejsze. Żądza krwi, u wampira. W mojej krwi, zatapiam igłę. Wbijam ją mocno. Wbijam ją tak, aby poczuć narkotyk. Szybko zróbmy to. Pragnę, żądza pochłania mój umysł. Nie myślę. Ja czuję. Czuję Ciebie we mnie. Mój narkotyk. Moja własna odmiana krwi. To czuję. Mam mętlik. Zatracam się w muzyce. Jestem. To boli. To mnie niszczy. To mnie rani. Ja.? Umieram. Całujemy się, ale myślę o narkotykach. Kocham Cię, ale nie jesteś narkotykiem, którego pożądam. Bo kim jesteś.? Nie pamiętam Cię. Byłeś w moim życiu.? Od kiedy się znamy.? Od zawsze. Przypominam sobie, ale chcę narkotyku. Wspomnienia stają się urywkami mojego życia. Nic nie jest całością. Wszystko opiera się na życiu, życiu w pogoni za narkotykiem. Moim. Tego, którego pragnę. Tego, który jest mój. To mój skarb. Ciało idealne. Wplatam palce w Twoje włosy. Kocham Cię. Szukam wzrokiem narkotyku. Gdzie go schowałeś.? Krzyczę. Jak mogłeś.? Zabrałeś go, ukradłeś. Nienawidzę Cię. Kładę się na łóżku. Wrzeszczę. Daj mi go. Oddaj. Masz mi go zwrócić. Masz oddać mój skarb, mój diament, mój narkotyk. Ściskam ręce. Pięści wplatają się w białe prześcieradło, a z ran wypływa czerwona krew. Kocham to. ten ból, ale chcę go. Chcę. Daj mi go. To mnie opętało, ta żądza. Ratuj mnie. Potrafisz. Zrób to. Krzyczę, wrzeszczę. oddaj mój narkotyk. Chcę palić, chcę mieć go we krwi. Daj mi go. Oddaj. Leżę na łóżku i krzyczę. Nie nie chcę ratunku, chcę tylko narkotyku. Oddaj, nie kradnij. Nie chowaj. Ja umieram. Ja go chcę. Mój narkotyk. Mój niekontaktowany świat. Moja rzeczywistość w otchłani dymu. Wziąłeś go dla siebie. Masz go oddać. Natychmiast. Biorę coś. Rzucam w Ciebie. Wtedy wszystko przestaje istnieć. Przepraszam. Igła wbija się w twoje ciało. Przebija Twoją duszę. Widzę jak odchodzisz. Nie trzaskaj drzwiami. Zostaję sama. Płaczę i nie mogę się uspokoić. Wiem, że to ja zabijam. Wracam wspomnieniami do przeszłości, ale ich nie ma. Powoli znikają, miałam być chroniona, zabiłam, ale wiem co się stało. Zabijam się. Czuję ulgę. Ja i Ty- mój narkotyku już na zawsze.








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą