Światła sceny, szansa jest blisko


Znowu płaczę, bo nie mogę pogodzić się ze światem, który mnie otacza. Znów płaczę, bo próbuję sobie przypomnieć rzeczywistość, do której należę, ale to za trudne. Podejmowanie decyzji, wybór, od którego zależy nasze życie staje się czasem czymś najważniejszym. Zapominamy wtedy o wszystkim. Za wszelką cenę chcemy rozwiązać problemy. Nie jesteśmy obojętni, nie potrafimy tacy być. Nigdy nie będziemy obojętni. Bo jesteśmy ludźmi, a to coś więcej. Nasze życie jest coś warte. Nawet, gdy traci sens, gdy traci jakąkolwiek cząstkę nadziei. My damy radę. Jesteśmy. Musimy upaść, stać się wrakiem człowieka. musimy jednak być silni. Musimy pokazać, że damy radę, więc podnosimy się i żyjemy. Tak jak jesteśmy do tego stworzeni. Zastanawiamy się jak coś zrobić, bo tacy jesteśmy. Rozważamy opcje: a co gdyby... tylko zazwyczaj jest już za późno. Myślimy, bierzemy pod uwagę różne opcje. Wtedy zazwyczaj już nic nie możemy zrobić.
Dostajemy czasem od życia szansę, żeby się poprawić, żeby coś zmienić, żeby jej nie zmarnować. Życie jest łaskawe. To ludzie są fałszywi. Możemy nienawidzić życia, ale co ono takiego zrobiło.? Przecież to my żyjemy i każdy błąd jest nasz. Nigdy błąd, zawsze doświadczenie. Jednak wściekamy się na życie, ale to ktoś nas zranił. Osoba, która była nam bliska. Ktoś. Naprawdę, nie życie. To my sami jesteśmy winni. Bo nie wykorzystaliśmy szansy, która była ta kolejną. Była najpiękniejszym prezentem, była najlepszą niespodzianką. Druga notka dzisiaj. To nie wena, to rzeczywistość, w której żyję.
Idziemy do klubu. Kiedyś bywaliśmy tam codziennie. Teraz wspomnienia wracają. Czuję Twoje pocałunki na mojej szyi. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? Przestań- zaczynam się uśmiechać. Ludzie patrzą. Wszędzie widzę znajome twarze. Każdy mnie poznaje. Słyszę za sobą szepty- to ona, to ona- wróciła. Zaczynam szukać. Nie wiem czego. Swojego miejsca. Dawno stamtąd odeszłam. Teraz wracam i jest zabawnie. Wszystko wydaje się takie żywe. Wszystko jest kolorowe. Siadamy przy stole. Siedzenia są skórzane i gładkie. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? Zaczynam się śmiać. Trafia do mnie Twój zapach. Nie mogę się opanować. Nikt mnie już Ciebie nie zabierze. Nie pozwolę na to. Wtedy wchodzi on. Jak zawsze klub robi się pustynią. Nie słychać nic. Każdy boi się poruszyć. Nikt się nie odzywa. Każdy zna konsekwencje. Każdy wie, że jemu nie można się postawić. Jest kimś ważnym. Jest jak upiór, którego boi się całe miasto. Nikt nie wie, kiedy się go spodziewać. Nikt nie śmie nic powiedzieć. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? Podchodzi do naszego stolika. Siada obok mnie. Czuję jego potęgę. Wiem, że nie jestem bezpieczna, ale się nie boję. Staram się opanować myśli. Czuję jego oddech blisko mojego ciała. Czuję jego spojrzenie. Odwracam się i patrzę mu głęboko w oczy. Widzę coś. Próbuję to odczytać, ale jego mruganie mnie rozprasza. Nie mogę się skupić, staram się. Wtedy czuję jego ciepłą dłoń na moim policzku.
- Boisz się.?- zapytał, szepcząc mi do ucha.
Wstałam gwałtownie, wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę. Każdy pamiętał co zrobiłam w klubie jakiś czas temu. Wszyscy zastanawiali się czy to powtórzę. Tylko dlatego każdy mnie znał. Tylko dlatego ja znałam każdego i wiedziałam o nim wszystko.
- Ciebie, nie. Ty powinieneś bać się mnie. Znów się spotykamy, kotku. Nie powinieneś tutaj przychodzić, gdy ja tu jestem. Nie tak się umawialiśmy.? Nie spodziewałeś się mnie.? No tak, długo mnie nie było, ale wróciłam. Jakieś pytania, czy wyjdziesz nie zakłócając zabawy w klubie.? Masz wybór, albo powtórzymy niektóre rzeczy.- powiedziałam z łobuzerskim uśmieszkiem, który u siebie kochałam.
- Przestań, bo się obrażę.- zaczął się śmiać. Przyszedłem do Ciebie. Specjalnie. Jesteś mi coś winna. Wiesz, co.? Skarbie. Chcę tego, co jest moje. Masz mi to dać.
Przypomniałam sobie obietnice. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? On się wywiązał ze swojej. Ja miałam mu dać to czego pragnął jak spotkamy się, gdy wrócę. Wiedział, że wrócę. Ja tego nie wiedziałam. Myślałam, że to już nigdy nie będzie mój świat. Jednak, wróciłam i musiałam dotrzymać słowa. Poszliśmy do pokoju w klubie. Wiedziałam, że nie jestem bezpieczna. Zaczęliśmy się całować. Było wspaniale. Każdy się go bał, a ja mogłam nim sterować. Po woli stawaliśmy się jednością. Upadliśmy rozgrzani na łóżko i zaczęliśmy się śmiać. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? Wszedłeś do pokoju. Zobaczyłeś nas razem. Leżałam wtulona w jego ciało, a on całą swoją siłą próbował mnie chronić.
- Myślisz, że uwierzyli.?- zapytałam się Ciebie.
- Tak, uwierzyli. Sądzą, że przyszłaś z ziołem i w ogóle teraz wyjdziesz jako ta jedna z mafii. Nie wiem czy to dobrze, bo policja może siedzieć nam na karku po ostatnim wybryku.- odpowiedziałeś.
- Chrzanić to. Policja się o niej nie dowie, a ten, kto powie cokolwiek o tym psom ma wiadomo co. Chyba nie muszę tego ogłaszać, na forum.?- powiedział jako nasz stały i zaufany przywódca.
- Nie chyba obejdzie się bez tego.- odpowiedziałam i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Wiedziałam, że mam władzę. Upadłeś, obok mnie, na łóżko. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Miałam Ciebie i jego, chociaż do niego w towarzystwie nie mogłam się przyznać, chyba, że chodziło o interesy. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? 
- Dobra ja wychodzę. Powiem moim, żeby pilnowali wam drzwi, także macie trochę prywatności. Ty masz wyjść jako moja władczyni, a Ty to po prostu wyjdź jakbyś o wszystkim wiedział. Ile ja wam muszę tłumaczyć. Dobra macie czas dla siebie, potem podjadę samochodem i macie się przestraszyć. Tak myślę, czy coś jeszcze. Broń jest w walizce pod łóżkiem. Jak będą psy, macie ją zabrać. Klub ma wasze nazwiska. Spalcie listę, jak będziecie wychodzić. Już ja się postaram, żeby nikt wam się nie postawił, chociaż Tobie, skarbie, raczej nikt nie podskoczy. Motor jest na tyłach. Nie używajcie go jak nie jest wam potrzebny, bo osobiście zabiję.- jak zawsze pomyślał o wytłumaczeniu wszystkiego, dlatego był tym najgroźniejszym, nic i nikt nie był w stanie go zaskoczyć. Pokonać mogłam go tylko ja.
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Znów poczułam Twoje pocałunki na mojej szyi. Nie ważne jak zły byłby ten świat, my mięliśmy siebie. Ty i ja. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? Zawsze Cię kochałam i dążyłam do tego, abyśmy byli razem. Rozmawialiśmy tak, długi czas. Były to godziny. Usłyszeliśmy trąbienie. Wiedzieliśmy co teraz. Dostaliśmy dobre wskazówki. Wszystko poszło po naszej myśli, a towar był bezpieczny. Motor nie tknięty, lista spalona, a walizka zabrana. Nic nie mogło się nie udać. Zostało kilka kroków. Wtedy niespodziewanie. Złapałeś mnie za szyję i pociągnąłeś mnie i moje ciało z całej siły w dół. Usłyszałam strzały. Wziąłeś mnie na ręce, a ja wtuliłam się w Ciebie, tak, żeby było Ci wygodnie. Biegliśmy, ale nie mieliśmy dużo czasu. Nie byliśmy bezpieczni. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? Wsiedliśmy do samochodu. Zobaczyliśmy krew, która była wszędzie. Usłyszeliśmy policje. Wtedy ruszyliśmy z piskiem opon. Wiedzieliśmy, że nas mają. Wyskoczyliśmy z samochodu, bokiem przeszliśmy na tyły. On wiedział, że motor będzie nam potrzebny. W samochodzie nie odezwał się słowem. Ufał nam. Dlatego dostaliśmy broń. Dlatego on myślał o wszystkim, bo wiedział, że wszystko może się zdarzyć. Spojrzałeś na mnie pytająco i nie czekałeś na odpowiedź. Wszędzie było słuchać jak kule z pistoletów ranią bezbronne ciała naszych znajomych. Wszędzie latały strzępki rozbitych szyb, mebli. Było słychać muzykę, której DJ zapomniał wyłączyć, albo nie zdążył. Ścisnęło mnie w żołądku, gdy o tym pomyślałam. Na tylu imprezach słuchałam jego muzyki, na tylu imprezach z nim rozmawiałam, piłam, bawiłam się. Wprowadził mnie w cały świat muzyki i pokazał co i jak. Pozwolił mi być DJ i dotykać jego skarbu. Pozwolił, żeby ludzie nazywali mnie DJ, który nauczył się wszystkiego od niego. Mogłam grać i bawić się razem z ludźmi remixując kawałki. Dał mi nawet pseudonim. DJ Diize. Stąd później wyszło TheDiize. Ty mnie tak nazwałeś. Ty mnie taką kochałeś. Nie mogłam o tym myśleć. Myślałam tylko o tym, żeby on przeżył, żeby uciekł i znalazł nas, gdziekolwiek będziemy. Wsiadłam z Tobą na motor. Ufałam Ci i widziałam jak się ścigasz. Ufałam Ci, zawsze, więc teraz musieliśmy tylko zeskoczyć z dachu, chociaż najpierw tam wjechać. Dla Ciebie to nie był problem. Poczułam silne szarpnięcie. Poczułam jak Twoje mięśnie się spięły. Lubiłam jeździć z Tobą na motorze. Lubiłam trzymać Cię za brzuch, który był jednym, albo sześcioma mięśniami. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? Teraz nie było mi do śmiechu. Policja jechała za nami i nie mięli zamiaru przestać. Szepnęłam Ci do ucha:
- Dalej, zrób to. Wiem, że potrafisz.
I wtedy świat zaczął wirować. Zaczął kręcić się wokół nas. Byliśmy jego centrum. Wbiegliśmy na górę do hotelu, do pokoju, gdzie miał być on. Nie zastaliśmy nikogo. Teraz spoceni i w ciągłym strachu czekamy. Na jakiekolwiek wieści. Na jakąkolwiek wiadomość. Czekamy, a noc wydaje się być długa. Noc wydaje się nie być naszym sprzymieżeńcem. Czekamy. Pamiętasz co tutaj robiliśmy.? Mamy tyle wspomnień, a teraz siedzimy wtuleni w siebie. Siedzimy na brzegu łóżka, siedzę Ci na kolanach i słucham jak bije Twoje serce. Słyszę Twoje łzy. Czuję jak kapią na moją rękę. Ja wierzę, że on żyje. Wtedy ktoś pociąga za klamkę. Celujemy w tajemniczą postać. Broń jest naładowana. Jeden ruch i możemy zakończyć czyjeś życie. To on. On żyje. Zasypiamy bezpiecznie. Zasypiamy razem i czekamy na nowe przygody. Nic nie jest w stanie nas poróżnić. Teraz słyszymy jakiś dźwięk. Helikoptery. Nie szukają nas. Coś się stało. Zasypiamy. Gdy się budzimy jedziemy do klubu. Ludzie żyją. DJ jest zdrowy. On nadal jest postrachem całego miasta. A ja jestem z Tobą. Bo Cię kocham i nie widzę powodów do ucieczki. Nie chcę uciekać. Chcę żyć i igrać z losem. Ocierać się o śmierć każdego dnia, bo wiem, że z Tobą to wszystko jest coś warte.












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą