Głębokość zła i płytkość miłości


Czym jest głębia.? Spojrzeniem, uśmiechem.? Oczy każdego moją być określone statusem: piękna głębia jego niebieskich oczu, ale tylko do kilku to określenie pasuje. Wybacz w źle też jest głębia, czyli.? Zło nie ma dna, nie ma kamieni, które pokazują jak głęboka jest głębia. Nic nie wyznacza granic. W miłości widać kamienie na dnie, widać tą płytkość. Długo zajmuje zakochanie bez pamięci, ale to uczucie jest płytkie wystarczy jeden ruch, czasem dwa chwyty i wszystko się kończy, rozpada, nieistnienie.
Czy w takim razie, gdy kochamy jakąś osobę, ale to uczucie zostanie zalane zbyt małą ilością wody (uczucia), to czy w takim razie płytkość stanie jako przeszkoda, a uczucie wygaśnie.? Prościej: czy można przestać kochać.? Tak, można, ale to uczucie wygasa, nie ma go.? Nie, ono jest gdzieś w nas, głęboko. Jest złem, głębokością zła. Miłość może być nienawiścią. Wszystko może być zatraceniem, może być końcem i początkiem. Może być w nas i może być nami. O co tak naprawdę walczymy.? Po co tak naprawdę żyjemy.? Po co tak naprawdę jesteśmy.? Nie ma takiej odpowiedzi: bo tak. To coś nie istnieje jest ucieczką od rozmów, od odpowiedzi, od tego zamieszania, które może towarzyszyć po prawdziwej odpowiedzi. Jaka jest w takim razie odpowiedź na pytania.? Prosta i normalna. Mamy coś do zrobienia. Jesteśmy, żyjemy, będziemy. Każdy z nas może zmienić świat, każdy może zmienić coś w życiu drugiego człowieka. Do tego trzeba dążyć. Za wysoka poprzeczka.? Od czego są marzenia.? Jak to ja mówię i powtarzam na każdym kroku: jeśli Twoje marzenia Cię nie przerażają to znaczy, że nie są wystarczająco duże. Już w dwóch wpisach o tym wspomniałam. Ten jest trzecim w takim razie, ale wytłumaczę to dla ludzi, nie czytających tych rzeczy z mojego serca. Marzenia muszą nas przerażać, musimy się ich bać, musimy czuć, że to nie jest pewne, że się spełnią, ale dążyć do ich spełnienia. Muszą być na tyle duże, żeby jak o nich pomyślimy to ściskało nas w gardle. Musimy zadawać sobie pytania: czy na pewno uda nam się je spełnić, czy podołamy zadaniu, czy nie wymiękniemy, czy damy radę.? Wtedy to będzie znak, że nasze marzenia są wystarczająco duże, żeby je spełniać i żeby dla nich żyć.
Widzę migające ciemnością światła. Widzę Ciebie, patrzę jak umierasz. Widzę miliony, miliardy gwiazd, są jak ludzie, którzy na swojej drodze przez życie zabłądzili. Patrzę im w oczy, obserwuję jak ich ostatnia nadzieja gaśnie. Zapala się coś innego w ich oczach, gniew, nienawiść. Widzę ludzi, którzy chcą mnie zniszczyć, bo myślą, że ja ich zmieniłam. Wiele ludzi się zmienia, wiem o tym, ale nie ma powodu, żeby przez swoją zmianę niszczyli kogoś innego. Śmierć... czujesz.? To ona zabija, nie choroba, wypadek tylko śmierć. Brutalny morderca serc i świata. Brutalny zabójca wszechświata. Czy on istnieje, a może to bezduszna kobieta, która pragnie śmierci ludzi, bo straciła miłość.? Może teraz pragnie zemsty, mści się na ludziach, na miłości i zabiera tych, którzy na to nie zasługują. Mówię o śmierci w tym momencie. Mówię o osobie, która przecież mogła kiedyś być, a teraz tylko pokazuje, że jest wieczna, że nie odejdzie dopóty, dopóki na ziemi żyją ludzie pragnący miłości. Śmierć ma wszystko zaplanowane. Kto, gdzie i kiedy. Wszystko zapisane i czeka na odpowiednią godzinę, na godzinę zemsty i bólu dla ludzkości. Czemu śmierć taka jest.? Każdy z nas taki może być. Jeśli zapomni, co to człowieczeństwo, co to miłość i szczęście, a zapragnie tylko zemsty. Nigdy nic nie wiadomo, a to od nas zależy nie tylko nasz los, ale także nasze życie. Co chcę przez to powiedzieć.? Los nie jest życiem. Tego nie można pomylić. Każdy z nas w swoim zakresie musi to rozróżnić, a przede wszystkim uświadomić sobie, co jest czym. Zajęłam się tysiącem różnych spraw, zamiast Twoim umieraniem. Przepraszam, błagam o wybaczenie. Nie wiem czemu, ale w tak poważnym momencie chce mi się śmiać. Chcę wybuchnąć śmiechem, prosto w śmierć. Powiedzieć jej suko i dalej się śmiać, ale tak naprawdę lubię śmierć. Moja stara znajoma. Tyle razy mnie odwiedziła, tyle razy spędzałyśmy razem noc. Ją nie trudno spotkać, ale trzeba być odważnym, żeby to zrobić, spojrzeć w jej oczy. A właśnie, co do oczu śmierci to są piękne. Widać w nich miłość ludzi, którzy odeszli. Widać śmiech dzieci, których już nie ma na tym świecie. Widać w nich cały świat, ten szczęśliwy, beztroski. W oczach śmierci nie ma bólu, smutku, nienawiści. Przecież ona tym jest, więc widzi to, co nie dotyczy jej. Dla niewtajemniczonych wiele razy w snach rozmawiałam ze śmiercią, widziałam ją i ją lubię. Opętała mnie, widzicie.? Wracam już do was, więc skończyłam na śmiechu prosto w jej twarz. No, więc tak. Nie wiem czemu chcę się śmiać. To wszystko jest takie puste, nic nie znaczące, więc uciekam od tematu głównego i najważniejszego. Błądzę pośród umarłych szukając Ciebie. Patrząc w oczy temu całemu światu i łamiąc przepisy, krzyczę. Co teraz.? Odrzucam niepotrzebne myśli i skupiam się na odnalezieniu Ciebie. Widzę coś, nie wiem co to jest, ale idę w tamtym kierunku, w kierunku tego czegoś. Podoba mi się to. Jest gdzieś daleko, owite mgłą, ciemnością i tajemnicą. Podoba mi się, bo emituje jedyną wiązką światła w tym całym, czymś, gdzie jestem. Jestem pośród umarłych, błądząc, poszukując Ciebie. Patrzyłam jak umierasz, a teraz chcę Cię przywrócić do żywych. Ściągnąć z powrotem do mojego świata, a raczej naszego świata... Kiedyś nim był, ale śmierć mi Cię odebrała. Mogłam tylko patrzeć jak odchodzisz i cierpieć, ale powiedziałam nie. Powiedziałam i obiecałam, że to nie koniec, że Cię znajdę, odnajdę i nie przestanę kochać. Weszłam za Twoją duszą do tego ciemnego, zimnego i umarłego świata. Weszłam spotkać się ze śmiercią, oko w oko. Nie tylko w śnie. Jestem tu tylko przelotnie, tylko po Ciebie. Zaraz wracamy. Zaraz Cię znajdę i odejdziemy. Ze śmiercią przywitamy się kiedyś, jak równy z równym, choć w tym momencie jestem w jej królestwie bez zaproszenia, bez jej planów, więc mam nad śmiercią przewagę. Czyżby znów opowieść o Bogini Ciemności.? Nie, w tym temacie do tego nie wracam, ale tak, jestem nią, na zawsze, nieprzerwanie. Szukam i błądzę. Jestem coraz bliżej czegoś, co widziałam kilka linijek wcześniej. Cały czas wydaje mi się, że jednak jestem coraz dalej, że nigdy do tego nie dojdę, że nie zobaczę, co to. Czyżby strach tego miejsca owładnął moją duszę.? Nie, nie możliwe, biegnę przed siebie. Łapę ten moment, bo nawet wieczność nie jest wieczna, przeżyłam ten moment, umrę w tym momencie. Widzę to. Widzę śmierć. Zakrywa mnie swoją czarną, starą szatą. Widzę jej oczy, są piękniejsze niż w śnie, są... Ja, ja... Ja się zakochałam w jej oczach. Są piękne, najpiękniejsze. Wtedy czuję ból, strach. Widzę ciemność i smutek. Widzę migające ciemnością światła. Otwieram oczy i opowiadam Ci, gdzie byłam, co robiłam, opisuję to tak, jak kocham, jak czuję, jak widzę. Wiesz, widziałam Ciebie, patrzyłam jak umierasz. Niezmienny Ty. Przytulasz mnie, bierzesz na kolana i słuchasz. Po mojej opowieści tworzymy dalszą historię, już razem, na zawsze. Odgarniasz z szyi moje włosy i całujesz mnie delikatnie, tak, wiem, kochasz mnie. Wtedy wiem, że jestem bezpieczna, niezależnie od tego, gdzie jestem, ważne, że z Tobą. 

Komentarze

  1. Jestem Twoją Fanką Daria. Nie da się przejść obojętnie obok tego co piszesz. Gratuluje z całego serca!!!!! Tylko człowiek wrażliwy może tak pisać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą