Nieidealnie miłośnie

Miała najpiękniejszy uśmiech na świecie. Była tą idealną. Kochałem ją całym sercem. Jak wyglądała.? Była moim aniołem. Miała piękne oczy, kolorowe, śmiejące się. Dopełniały jej najidealniejszy uśmiech. Nie wiedziałem czemu, od pierwszego spojrzenia, zatonąłem w niej. W jej oczach, w jej uśmiechu. W jej figurze, która była idealna. Jak się poznaliśmy.? Wpadliśmy na siebie. Byliśmy na wakacjach, w domkach obok siebie. Kiedyś grała w siatkówkę, na boisku. Stałem blisko, chciała odbić piłkę i wpadła na mnie. Nie miałem czasu, żeby odskoczyć. Już wtedy wiedziałem, że to ta jedyna.Wtedy pierwszy raz usłyszałem jej głos, jej śmiech, poczułem ją. Zakochałem się, już wtedy. Tak szybko. Zaczęliśmy rozmawiać. Nie wyobrażałem sobie życia z inną dziewczyną, nie wyobrażałem sobie dni bez niej, życia bez tej dziewczyny. Dni mijał, byliśmy dla siebie stworzeni. Wydawała mi się idealna, jak anioł zesłany tylko dla mnie. Chciałem znać jej myśli. Kochałem ją. Liczyła się tylko ona. Chciałem, żeby tak było na zawsze. Wróciliśmy do domów, cały czas się spotykaliśmy, byliśmy blisko. Chciałem, żeby była ta moją, jedyną. Kochałem ją. Jaki miała charakter.? Nie była jak inne dziewczyny, była wyjątkowa. Nie lubiła kłótni, nie obrażała się. Wiedziała dokładnie, czego chce. Uśmiechała się najpiękniej na świecie. Nie byłą jak inne, była idealna. Każdy chciał ją poznać głębiej, ale ona nie ufała każdemu. Potrafiła odnaleźć piękno w każdym człowieku. Chciała zmienić świat. Kochałem ją. Stawała się mi coraz bliższa. Była idealna. Zachorowała.... Wygasła. Nie śmiała się. Była załamana. Do tego doszła ciąża. Okazało się, że jest ze mną w ciąży. Jest chora, jej, a w zasadzie nasze dziecko było zagrożone. Mogło nigdy nie przyjść na świat. Trzeba było wybierać pomiędzy dzieckiem, które może umrzeć, a matką, która może umrzeć, nie przeżywszy choroby. Załamała się. Musiała wybierać, a wybór był tak naprawdę pomiędzy śmiercią, a niedoszłą śmiercią. Załamała się. Kochałem ją. Nigdy nie chciałem jej stracić, zawsze była najważniejsza. Chciałem, żeby żyła, żeby dziecko żyło, ale tylko jedna istota mogła to przeżyć. Dawałem jej otuchy. Byłem przy niej, każdego dnia, coraz bardziej zbliżaliśmy się ostatecznej decyzji, która tak naprawdę musiała być podjęta przez nią. Nie chciała uśmiercać dziecka. Nie chciała ginąć. Nie chciała wybierać. Jak ją spotkałem od razu wiedziałem, że jest tą jedyną. Nie wiem czy byłbym w stanie pokochać dziecko, które zabiło moją najukochańszą. Zastanawiałem się. Nad wszystkim. Jak będzie wyglądać moje życie.? Po stracie, po śmierci jednej z osób, które kocham. Nie znałem dziecka, nie wiedziałem o nim nic, a raczej prawie nic. Wiedziałem i byłem pewien, że jest moje. Jedyne i niepowtarzalne i może się nie urodzić, a jak się urodzi to zabierze moją kochaną idealną anielicę. Czytałem książkę, która miała mi pomóc. Kochałem ją. Czytałem, ale teraz mam inne podejście do świata. Książka mnie porwała, wciągnęła. Nie było mnie. Nic mnie nie rozpraszało. Przestałem myśleć, czytając ją. Poznawałem na nowo osobę, którą myślałem, że dobrze znałem. Książkę znalazłem na strychu, pośród albumów zdjęć. Była autorstwa mojej najukochańszej. O czym pisała.? O mnie. Zaciekawiło mnie jedno zdanie. Nie potrafiłem jego odczytać. Było w niezrozumiałym języku. Było pisane prosto z jej serca. Jej pismem, jej melodią, jej uczuciem. Pisała o życiu, o nas, o świecie, ale też o sobie. Książka była jej pamiętnikiem, ale wydanym bardzo profesjonalnie. Znałem ją już kilka lat, ale nigdy bym nie pomyślał, że potrafi tak pięknie pisać, opowiadać, przedstawiać. Świat stał się dla mnie nowym miejscem. Przeczytałem coś, czego nie byłem świadomy już nigdy. Poszedłem do szpitala. Widziałem jak umiera. Z dnia na dzień uchodziło z niej życie, wychodził z niej duch. Widziałem i chciałem płakać, ale za każdym razem... wchodziłem do niej z uśmiechem. Ona dla mnie potrafiła się uśmiechnąć tak, jak za pierwszym razem. Wiedziałem, że z każdym dniem ją tracę, że z każdym dniem jest bliższa końca, ale czułem, że z każdym dniem kocham ją coraz bardziej. Pocałowaliśmy się. Dotknąłem jej brzucha, wiedziałem, że tam rodzi się nowe życie. Życie, któremu my daliśmy początek. Kochałem ją. Porozmawiałem z nią, ale zapomniałem się zapytać o zdanie w jej pamiętniku, w jej książce. Uznałem, że zapytam się następnego dnia, bywałem u niej codziennie. Rozmawialiśmy o pamiętniku. Rozmawialiśmy o tym, co tam jest. nie gniewała się, że to przeczytałem. Na stare lata chciała mi to dać, ale w takim wypadku nie udałoby jej się to. Zakochiwałem się coraz mocniej. Nie wiedziałem, że można kogoś darzyć, tak głębokim uczuciem. Decyzja miała zostać podjęta. Została. Wiedziałem... Poród miał ją wykończyć, ona miała umrzeć, a ja zostać z dzieckiem, ale bez niej. Płakałem, płakałem, płakałem. Nie potrafiłem tego pojąć. Nic do mnie nie docierało. Nic nie potrafiłem zrobić. Wpadałem w szał. Miesiące mijały, pozostawało mało dni. Pytałem o to zdanie w pamiętniku, ale nie odpowiadała. Za każdym razem zmieniała temat. Chciałem, żeby była, żeby nie odeszła, ale wiedziałem, że nic nie mogę. Nadszedł dzień... Końcowy dzień. Nadchodził długo, ale... nadszedł. Byłem przy niej. Usłyszałem tylko płacz dziecka, a później jej ostatnie słowa:
"Akallabeth Adan iluve lome mel Lanc rana aran falma Din."
Wiedziałem, że to słowa z książki, nie wiedziałem co znaczą. Nie wiem do tej pory. Szukam odpowiedzi, chociaż nawet nie wiem gdzie... Nie mam dziecka, nie mam ukochanej. Idę do was, kochane. Idę bo nie mogę bez was żyć. Córeczka nie przeżyła, najukochańsza umarła. Idę do was. Kochałem ją. Nie ma mnie. Jestem z nimi.

Bo jak to jest z miłością.? Przychodzi niespodziewanie. Miesza nam w życiu. Jak odchodzi robi niesamowity chaos. Odwraca wszystko. Zmienia nas. Jednak... miłości każdy z nas pragnie, pomimo tego, że ma ona minusy, pomimo tego, że potrafi zranić i zabić. Pomimo tego, każdy z nas, w miłości odnajduje nadzieje. Kochamy. Jesteśmy stworzeni do odczuwania uczuć. Do tych najpiękniejszych stanów. Miłość to przecież coś cudownego, ale znów powtórzę: ona rani. Może być źle interpretowana, a wtedy koniec. Miłość potrafi podzielić ludzi, potrafi ich połączyć, a później przeżuć i wyrzucić. To ta brutalna strona miłości, na którą nie mamy wpływu. Ludzie się zmieniają. Przybywają nowe rzeczy, nowe osoby, a my próbujemy nadążyć. Nikt nie wie, czy nam się uda. Nikt nie zakłada z góry, że podbijemy kosmos. Rozpalamy ogień, ale sami przy tym się parzymy.
Myślisz, że wdychasz powietrze. Coś na pewno, ale najpierw ktoś musiał nazwać to powietrzem. Nie sądzisz.? Nic nie zostało odkryte od razu. Myślisz, że 2+2=4.? Ktoś tak powiedział, ustalił. Policzył, doszedł do tego, a Ty nie potrafisz dojść do prostej rzeczy, czynności, stanu.? Walcz o życie. Walcz o to, czego pragniesz, walcz o życie, w którym chcesz żyć. Walcz, bo możesz wszystko.
"W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą