Droga w stronę śmierci



Bądź dla siebie latarnią, która oświetla Twą drogę i nie poszukuj światła poza sobą.

Nie każda droga jest dobra, nie każda droga ma dobry koniec, co więcej wiele dróg nie ma końca. Ciągną się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo ile. Są... Istnieją... Czy mają jakieś wyjście.? Droga... Jest wiele dróg w naszym życiu, każda decyzja to droga. Nie wiem czemu temat drogi. Jakoś trzeba zacząć. Ja wybrałam... No właśnie, co wybrałam.? Wieczne życie.? No tak: Bogini Ciemności, ale może by tak spróbować czegoś nowego, lepszego.? Nie wiem. Nie mam na nic pomysłu. Skupmy się na najważniejszym dzisiaj temacie. Zaraz i tak od niego odejdę, ale stwarzam pozory normalności. Tak, dobre żarty. Kogo ja chcę oszukać.? W tym momencie- siebie. Tylko i wyłącznie. Wmawianie sobie, że jest dobrze, że nic się nie dzieje, a życie jest piękne. No tak, świetne wyjście z sytuacji. Zgubiłam się. Powrót. Jak patrzysz w swoją przyszłość... co widzisz.? Jaki masz obraz przed oczami.? Pustka.? Zobacz na zdjęcie. Nie widać końca. Nikt nie wie, gdzie jest, kiedy będzie. Może końca nie ma. No właśnie. Droga jest jak decyzja. Zła droga, zła decyzja i wszystko się zmienia. Ile razy się gubimy.? Ile jeszcze musimy się zgubić.? Wszystko w swoim czasie. Wszystko kiedyś będzie, jeśli tylko o to zawalczymy- w odpowiedni sposób.
Droga, ale dokąd.? Donikąd. Do świata, o którym marzymy, o którym myślimy, który czujemy. Ma to sens, bo czegoś pragniemy. Może kiedyś okaże się to osiągalne, ale na ten moment... Marzenia, które musimy spełniać. Tego się trzymajmy.
Stoję w ciemnym pomieszczeniu. Od mojego ciała odbija się światło księżyca, który w pełni prezentuje swoje piękno. Moje ciało lśni milionem diamentów. W swoich oczach widzę strach i swoją brutalną przeszłość, a może to teraźniejszość.? Odgaduję emocję. Biorę srebrne ukojenie w dwa palce. Delikatnie przesuwam nim po ręku. Krzyczę. Mój krzyk wypełnia pustkę w pomieszczeniu, które jest moim sercem. Czuję, że nie jestem sama. Odkręcam wodę i małe kryształki obmywają moją krew. Boję się, nie znam przyszłości. Nie wiem, czy ona dla mnie istnieje. Staram się ją odkryć. Staram się ją zobaczyć, ale widzę pustkę, wypełnioną moim lamentem. To prośba o pomoc, prośba o zrozumienie. Nikt tego nie czuje. Nikt nie wie, co przeżyłam. Nikogo to nie obchodzi, a mnie się to podoba. Moje życie moja sprawa, jest ból jest zabawa. Nie wiem, czemu tak się dzieje.? Wiem, jestem tego świadoma. Uzależnienie. Nie moje, mojej duszy. Nie od Ciebie, od narkotyku. Wracam do tematu wyjściowego. Cięcie się. Kocham to. Naukę zła. Naukę bólu. Naukę uczuć wyrażanych przez łzy. Staram się opanować emocje. Zamykam oczy. Nie chcę na siebie patrzeć. Znów to zrobiłam, a obiecałam... Niestety słyszę swój oddech. Robi się coraz cięższy. Coraz gorzej się czuje. Moje ciało bezwładnie opada na podłogę. Obijam się o porcelanowe wnętrze. Łapiesz mnie, czuję jak mną potrząsasz. Mówiłam Ci, że lubię zapach Twoich perfum.? Zły moment na wspominanie tego. Wiem, wiem, ale musiałam. Czuję Twoje łzy na moich policzkach. Czuję moje mokre włosy, które bezsilnie opadają w pustą przestrzeń pomiędzy nami, a podłogą. Jakież to wspaniałe uczucie. Wisieć, znajdować się pomiędzy życiem, a śmiercią. Nienormalne. Niesamowite. Błogi stan uniesienia. Nie czuję ręki, jakby uszła z niej cała moja krew. Słyszę przebłyski Twojego głosu, który przywołuje mnie na ziemię, ale mnie tu nie ma. Staję się niewidzialną cząstką na świecie. Nic nie znaczącym organizmem wśród reszty życia. Odchodzę. Idę pustą drogą. Przed siebie. Łapę ostatni głęboki oddech. Opadam. To tory, a na mnie jedzie pociąg. Zatrzymuje się idealnie przed moim leżącym ciałem. Tak wygląda śmierć.? Nigdy jej tak sobie nie wyobrażałam. Co w takim razie widzę.? Krainę pełną owoców, warzyw, słońce i piaszczyste plaże z dostępem do pięknego turkusowego morza. Niesamowity widok. Chciałabym tu zostać na zawsze, ale widzę znów pociąg, a cały obraz znika. Zostaję sama. Czuję łzy i widzę białe światło skierowane na moje oczy. Otwieram je. Widzę tyle osób, krzyczą coś, że żyję, że przeżyłam. Wszyscy się cieszą, a ja wiem, że moje życie już nie będzie takie samo. Wiem to. Nie żyłam. Umarłam, a teraz mam znów żyć. Nie wyobrażałam sobie nic gorszego, smutno mi z tego powodu. Mam rozmazany obraz, ale mogę wyczytać z oczu moich bliskich napis samobójca. Myślą o mnie. Wiedzą, co zrobiłam. Nie czuję się z tym dobrze... Zostaję sama. Wszyscy poszli i zapadła ciemność. To, co lubię najbardziej. To wszystko, co sprawia, że żyję. Ostatkiem sił podnoszę się i uciekam. Biegnę w stronę domu, czyli tego co jest mi bliskie. Tak naprawdę biegnę w stronę śmierci. Biegnę i nie mogę sobie poradzić z myślą, że znów wszystkich zostawię. Chcę jednak do tamtego świata, który był idealny. Tutaj widzą we mnie samobójcę, ćpunkę, a tam.? Tam nie ma czegoś takiego. Wbiegam do domu. Biorę to czego potrzebuję. Robię jeden ruch. Czuję jak wanna wypełnia się ciepłym płynem, w którym tonę. Pogrzeb we krwi. Zapowiada się owocnie. Nie myślę już. Teraz wiem, że nie ma nic. Nie ma mnie, a cudowna kraina była moim wytworem wyobraźni- gdy jeszcze żyłam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą