Lot anioła


A po nim została tylko pusta nic nieznacząca fotografia, którą schowała w głąb szafy, z nadzieją, że on kiedyś wróci.
Życie ulotne, jak lot anioła, który spada na ziemię. Taki upadły anioł, nasza druga połówka. Kiedyś się odnajdziemy? Nie. My już jesteśmy razem. Wtedy czuję uścisk w gardle, nie prawda. To jest tak, że ja bym chciała być razem z Tobą, ale Ty nie chcesz. Uciekasz, już ze mną nie rozmawiasz. Coraz bardziej jesteś bliżej nieba, bo nie masz drugiej połowy, która będzie Cię trzymała przy życiu. Nie masz mnie. Gdy to sobie uświadomisz będzie stanowczo za późno i już nie wrócisz na ziemię. Będziesz tkwił w ciemnościach i błagał o drugą szansę, ale będzie za późno. 
Widziałem ją jak siedziała skulona przy ścianie, ale nie potrafiłem jej pomóc. Sam byłem rozdarty i sobie nie radziłem, nie lubiłem opowiadać o moim życiu innym ludziom i nie lubiłem słuchać o życiu innych ludzi. Ich błahe problemy, które były niczym w stosunku do moich. Ja miałem prawdziwe problemy, oni tylko dylematy. Dziewczyny: w co się ubrać, a chłopaki, którego dezodorantu użyć, żeby laski na mnie leciały. Takie problemy to głupota. Ja nie wiedziałem czy chcę żyć jeszcze na tym świecie. Usiadłem po drugiej stronie na korytarzu tak, żeby być na przeciwko niej. Zobaczyłem jak podnosi głowę z kolan, była taka skulona. Wtedy zobaczyłem jej łzy. Były takie prawdziwe, pełne bólu i cierpienia. Spojrzałem na jej ręce. Dopiero teraz dostrzegłem, że są pocięte, że są na nich ślady zaschniętej krwi. Widać było, że są świeże. Patrzyła prosto w moje oczy, a ja nie mogłem oderwać wzroku od tego, co zobaczyłem. Obciągnęła rękawy i wstała. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Już rok chodziliśmy do tej samej klasy, a ja dopiero teraz to zauważyłem. Była wyjątkowa, teraz zauważyłem jaka jest piękna. Była taka naturalna, ale bił od niej smutek. Nie weszła do sali, schodziła na dół po schodach. Spojrzałem na nauczyciela i poszedłem za nią. Musiała pobiec, bo nie widziałem jej na schodach. Jedyne miejsce, które przyszło mi na myśl to była łazienka, niechętnie wszedłem do damskiej. Była duża, więc nie od razu ją zobaczyłem. Znowu siedziała pod ścianą na podłodze i płakała. Obok była krew, kałuża krwi. W ręku trzymała żyletkę i chusteczkę. Miała zaciśniętą drugą pięść. Nie spojrzała nawet na mnie. Myślałem w jak krótkim czasie sprawiła sobie taki ból. Usiadłem obok. Wziąłem żyletkę i zrobiłem to samo. Dlatego teraz nazywają mnie upadłym aniołem. Ja nie mogę jej kochać. Ona sprawia mi ból. Ból istnienia, chociaż wiem, że jest moją drugą połówką.

Czy jak powiem, że to co się dzieje, to dzieje się naprawdę, to uwierzysz?
Wstałam z kanapy z poszłam przełączyć piosenkę, nie mogłam jej już słuchać, za dużo razy dzisiaj leciała. Puściłam coś, czego jeszcze nie było. Wróciłam na moje miejsce, które znajdowało się obok Ciebie. Wcześniejsza rozmowa nas dużo kosztowała, teraz potrzebowaliśmy ciszy, żeby wszystko przemyśleć. Z Tobą ta cisza nie była krępująca. Była idealna. Wtedy czułam, że słyszę Twoje myśli, które były w całym pomieszczeniu. Po Twoim spojrzeniu wiedziałam, czego chcesz. Dzięki temu, jak mnie dotykałeś czułam, jak bardzo jestem bezpieczna. Nikomu bardziej nie ufałam. Nikt, nigdy nie znaczył dla mnie więcej. Może widziałeś strach w moich oczach, może dostrzegłeś tą niepewność, ale nie chciałam nic popsuć. Znałeś mnie, też czytałeś mi w myślach. Uśmiechałeś się. Długo nikt nic nie mówił. Na tym się skończyło. Dalszą historię napisałeś sam. Napisałeś to, co chciałeś, żeby było. Też tego chciałam, ale uważam, że nie ma sensu odbiegać w przyszłość soboty. To Ty jesteś moją historią i to my stworzymy nowe rozdziały do książki naszego życia.
Ile dla mnie znaczysz? Trochę więcej niż trochę. To przez Ciebie nie spałam przez wiele nocy. To przez Ciebie płakałam. To przez Ciebie wlałam tyle łez, których nikt nie widział. Nikt ich nie wytarł, nikt nie zrozumiał. Wiele razy pisałam, wiele razy chciałam zmienić tą sytuację. Nigdy mi się nie udało, ale widzisz... ja walczyłam. Codziennie, dzień w dzień. Każdy dzień w takim razie był walką, walką o Ciebie. Zaraz zacznę płakać. Znowu. Nie pisałeś. Nie odezwałeś się. A ja straciłam nadzieję. Straciłam wiarę w to, że jestem coś warta. Straciłam wiarę w to, że mogę coś dla kogoś kiedyś znaczyć. To co zrobiłeś, to co zacząłeś w sobotę skończyłeś już w niedzielę. Ja żyłam dalej. Żyłam nadzieją. Codziennie podnosiłam się z łóżka. Codziennie robiłam to samo, codziennie żyłam, ale nie istniałam, bo nie było Ciebie. Tak wiele chciałabym Ci uświadomić. Tak wiele chciałabym nauczyć się od Ciebie i nauczyć Ciebie. Życie jest ciągłym podejmowaniem wyzwań. Podejmowaniem decyzji. Robieniem rzeczy dzięki, którym jesteśmy coraz lepsi. Przybliżamy się do ideału. Nie można tylko myśleć, bo można stracić wszystko. Jeśli chcesz coś zrobić, to to zrób, bo zawsze możesz tylko zyskać, a jak stracisz- to znaczy, że się starałeś, ale nie wyszło, jeśli nie podejmiesz żadnego działania, to od razu jesteś przegrany i skreślony. To jak zawody. Jeśli nie wystartujesz to nic nie zdobędziesz, jeśli nie wygrasz, ale wystartujesz to znaczy, że i tak wygrałeś, nie główną nagrodę, ale wygrałeś walkę o coś na czym Ci zależy. Z każdym kolejnym razem będzie lepiej. Trzeba walczyć o to, o co się chce. WTEDY JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ, bo walczysz. Na dworze nie ma słońca, promienie słońca nie przebijają się przez moje okno w pokoju, jest szaro i ponuro, ale ja czuję to ciepło, które wytwarza słońce dla całego świata, dla całego czegoś, czym jesteśmy. Czuję słońce. Kocham je. Jest dla mnie czymś wyjątkowym i niedocenianym. Co gdyby zgasło? Wypaliło się? Umarlibyśmy, wszyscy. Jesteś moim słońcem. Nie chce, żebyś zgasnął. Będę doceniać każdy dzień, każdą sekundę z Tobą, tak jak doceniam słońce. Nie chcę, żebyś zgasnął, bo tedy ja zginę. Nie cały świat, a ja. Możesz być moim światem, jestem gotowa. Gdy nie pisałeś, myślałam, że po prostu chcesz zapomnieć. Zrozumiałam to. Dałam za wygraną, ale po takim czasie, gdy zobaczyłam Twoją wiadomość... myślałam, że świat mi się zawalił. Jak mogłeś pomyśleć, że Cię nienawidzę, jak mogłeś tak pomyśleć?! Chciałam wtedy krzyczeć. Chciałam, ale nie mogłam. Bo byłam obojętna. Bo wszystko przestało się liczyć od chwili, gdy nie odpisałeś. Nigdy Cię nienawidziłam, NIGDY. Nie potrafiłabym. Teraz, gdy wiem, że jesteś nie wyobrażam sobie jak ja mogłam przeżyć, te dni, całe miesiące, jak Ciebie nie było. Rozumiesz?! Nie mogłam żyć, ja tylko istniałam, byłam wrakiem człowieka. Teraz odrodziłam się na nowo. I nie zgasnę. Dopóki moja gwiazda będzie świecić na niebie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą