Niewidzialna śmierć


Wyciągnęła rękę w górę, nikogo już nie było. Wszystko było we krwi. Została sama. Wszyscy popełnili samobójstwo, ona nie miała odwagi. Siedziała pośród zabitych ludzi. Płakała.
Chciała uciec, gdy policja wtargnęła do ich mieszkania. Podejrzana o zabójstwo. Podejrzana o zamordowanie jedenastu osób. Nie oni nie widzieli, że to są rany cięte, nie, nie sprawdzili co znajduje się we krwi, że to narkotyki ich zabiły. Ona żyła, ona tam była, więc według nich, to ona zabiła swoich najlepszych przyjaciół. Siedziała sama w celi. Wszedł do niej psycholog. Przynajmniej za psychologa się podał. Rozmawiali o tym, co się stało, jak do tego doszło, że ona też chciała to zrobić, ale nie potrafiła. Nie chciała, ale teraz nie marzy o niczym innym. Gdy wychodził, na łóżku zostawił jej kopertę. Od razu ją otworzyła. Wstrzymała oddech, zobaczyła żyletkę i list. Przeczytała go na głos:

"Możesz się zabić, pozwalam, bo wiem jak się czujesz, albo możesz przez cały swój wyrok patrzeć na mnie i ze mną rozmawiać, codziennie. A gdy wyjdziesz będziemy żyć razem i będziemy szczęśliwi."
Chciała mu zaufać, ale nie potrafiła. Wzięła żyletkę i delikatnie przecięła swoją skórę. Robiąc to myślała właśnie o nim. Przestała i zaczęła płakać. Spała, budziła się, spała, czekała, spała, spala, budziła się. To się dla niej liczyło to, że może czekać, że ma na co i na kogo. Chciała, żeby ten koszmar się skończył. Czekała kilka dni, później kilka miesięcy, ale jego nie było. Nie przychodził. Nie widziała go, tak długo czekała. Każdy dzień był nadzieją, że może do niej przyjdzie. Nie dostała wysokiej kary. Dostała tylko rok, bo uwierzyli i sprawdzili, że to nie ona zabiła, ale że były to samobójstwa. Dostała karę, bo nie zawiadomiła nikogo i nie pomogła jedenastu osobą. Nie wiedziała, czy za takie coś można iść do więzienia, no ale skoro poszła to chyba tak. Już wychodziła, już była wolna. Gdy poszła do dyrektora zapytać się o psychologa. Spojrzał na nią z niedowierzaniem, bo nie przydzielał jej żadnego psychologa. Poprosił, żeby usiadła. Przejrzeli nagrania z tamtego czasu, sprawa była poważna bo nikt nie miał do niej wstępu. Miała oddzielną salę. Coraz bardziej wydawało jej się, że to wszystko jest niemożliwe, tak też było.Widziała, nikt w tym dniu do niej nie wchodził. Obejrzeli też godziny nocne i wtedy czarna sylwetka weszła do jej pokoju, a raczej celi. Siedział tam ponad pięć godzin, wtedy nie wydawało jej się, że tak dużo czasu minęło. Dyrektor spojrzał na nią, wtedy czarna postać wyszła. Nigdy nie wróciła. Cały czas na nią patrzył. Zaczął ją dusić i krzyczał: TO BYŁA ŚMIERĆ.
Ocknęła się, gdy policja weszła do jej mieszkania. Chciała uciekać, ale przypomniała sobie sen. Wzięła żyletkę i przecięła sobie żyły. Była wolna. Była z przyjaciółmi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą