Nadzieja anioła


Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość- te trzy: z nich zaś największa jest miłość.

Historia zaczęła się dawno temu, a może nie. Historia jest taka jak każde inne, ale każda jest na swój sposób wyjątkowa. On cudowny muzyk, sławny, popularny, uwielbiany. Miał każdą, którą zapragnął, każdego wieczoru inna. Każda tego chciała, każda czuła się wyjątkowa, na tą jedną noc. Później znikał, odchodził, urywał kontakt i zostawiał je same na pastwę losu, ze złamanym sercem. Wracał z koncertu, chciał pomyśleć. Przy wyjściu czekał tłum fanów, a raczej fanek. On wyszedł bokiem. Chciał uniknąć tego wszystkiego, jego zdjęć na pierwszych stronach gazet. Paparazzi tylko na to czekali, że może trochę wypił, albo fryzura mu się zwichrzyła. Nie wpadli na to, że ich uniknie. Zawsze dbał o swój nieskazitelny wizerunek, dlatego był uważany za ideał. Aparaty, gazety go uwielbiały. Fani, fanki szaleli na jego punkcie, wszyscy chcieli mieć z nim zdjęcia. Wracał normalną drogą, w kapturze, aby nikt go nie poznał. Mijali go ludzie, wreszcie czuł się jak normalny chłopak. Nigdy nim niestety nie był, od dziecka, rodzice zniszczyli mu życie. Nigdy by nie wybrał takiej drogi, teraz nie miał odwrotu. Odruchowo schylał głowę, gdy ktoś obok niego przechodził. Nie chciał być rozpoznany, chociaż ten jeden raz. Siedział w tym już kilkanaście lat. Wiedział jak się zachować jako gwiazda, nie jako normalny człowiek. Udawanie stało się jego hobby. Kłamanie zabawą, a śmiech kłamstwem. Szedł i myślał. Miał ochotę uciec i nigdy nie wrócić. Fani? Osoby, które ani trochę go nie znały. Przyjaciele? Żerujący na jego pieniądzach. Rodzina? Osoby, które pragnęły jego sławy bez pytania, czego on pragnie. Czego pragnął? Normalnego życia, które dałoby mu prawdziwą, szczęśliwą rodzinę, prawdziwych przyjaciół i może prawdziwą miłość, której nie doświadczył nigdy. Nawet nie wiedział, czy kochają go rodzice. Nigdy nie spytali go o zdanie, zawsze dbali o interesy. Przyjaciół nie miał, bo jak miał, to tego żałował. Znajomi... Nie miał czasu na stałych znajomych. Jechał na koncert z ekipą, z ekipą imprezował, ale oni za pracę dostawali pieniądze, a imprezy... No cóż jak mięli okazję pić, to pili tym bardziej, że było to za darmo. Znów chodziło o pieniądze. Doceniał to co miał, ale wydawało mu się, że nie ma tak naprawdę nic. Dla fanów, był osobą, która miała wszystko, dla siebie samego nie posiadał nawet matczynej miłości. Miał dom, basen, służących, wiele dziewczyn jednorazowych... jak to mówił, aby spełniać marzenia innych ludzi, no dziewczyn oczywiście. Nie chciał się w żadnej zakochać. Nie znały go, pragnęły go tylko ze względu na wygląd. Pchały się do jego łóżka, czyli pchały się do łóżka każdego chłopaka, który był przystojny, a już najlepiej jak był jeszcze sławny. Szedł i nie zauważał już mijających go ludzi. Czuł się samotny, opuszczony i oszukany. Oszukiwał sam siebie, robił zawsze to, czego nie chciał. Nie wiedział, gdzie idzie, trzy razy mijał tą ulicę. Chciał dotrzeć do hotelu, ale coś go pchało na most. Poszedł i nadal myślał. Stał i patrzył.
- Też lubię tu przyjść i pomyśleć. To miejsce ma niesamowitą moc przyciągania. Jestem Keira.
Spojrzał w bok i zobaczył zwykłą dziewczynę. Nie często miał okazję z nimi rozmawiać, zazwyczaj je rozbierał, zazwyczaj pchały mu się do łóżka i często same były rozebrane. Na samą myśl o tym ścisnęło go w gardle, jak tak można traktować swoje ciało. Już chciał dalej myśleć, ale przypomniał sobie o dziewczynie obok.
- Jestem David. Przyszedłem tutaj pierwszy raz, niecelowo. Po prostu nogi same mnie tu przyniosły.
Już chciał powiedzieć coś jeszcze, ale uznał, że i tak, to co powiedział, brzmi bez sensu, więc się opanował.
- Jesteś stąd?- zapytała.
- Nie, niestety. Tak szedłem ulicami i stwierdzam iż nocą jest to piękne miasto. Jutro wyjeżdżam, więc nie będzie mi dane ujrzeć je w dzień.- uśmiechnął się pod nosem. W sumie nie tak źle zabrzmiało.- A Ty?- teraz zabrzmiało źle... przecież mówiła, że lubi tu przyjść i pomyśleć. Zaklął w myślach. Dostrzegł, że się uśmiecha, czyli pewnie zobaczyła jego chwilowe zakłopotanie.
- Jestem stąd, a może i nie. Urodziłam się tu, ale moi rodzice się rozeszli. Mieszkam z mamą w innym mieście, jutro wylatuję. Czasem przyjeżdżam do taty. Kiedyś bardzo często, ale teraz, wszystko się zmieniło. Znalazł sobie dziewczynę, eh jak to brzmi... w moim wieku. Nie lubię jej, dlatego za każdym razem jak go odwiedzam, na noc wychodzę. Nie chcę nawet na nią patrzeć, wtedy czuję się jakby tata był z moją przyjaciółką. A to już prawie moja macocha.
- No tak to musi być ciężkie. A mówiłaś o tym tacie? Nie może on Ciebie odwiedzać?
- Chciałabym, żeby to było takie proste. Ona mnie nie lubi, tata mnie kocha, ale to ją uwielbia i jest w niej zakochany. Co ona powie jest święte. Tata zrobił dla mnie u siebie w domu pokój, to ta laska stwierdziła, że zrobi sobie z niego garderobę, a ja nie muszę przyjeżdżać wcale, więc nie potrzebuję pokoju. Dość o mnie, a Ciebie co tutaj sprowadza o takiej porze?
- Samotność.
- No to powiem Ci, idealne miejsce, żeby pobyć z ludźmi.- zaśmiała się- bardziej chyba polecam kluby, koncerty.
- Kurcze, ale samotność w tym drugim sensie.
- No tak, każdy inaczej interpretuje słowa, więc może mi opowiesz o sobie?
Opowiadał, nie liczył czasu, nie śpieszył się. Omijał wątki ze sławą. Widział rozjaśniające się niebo. Nie stali już od dłuższego czasu. Usiedli na murku. Śmiali się, wygłupiali i słuchali w spokoju. Cieszył się, że go nie poznała. Wtedy to by zupełnie inaczej wyglądało. Może nawet go nie znała. Powiedział prawdziwe imię, więc nawet go nie skojarzyła. Wiedzieli, że zaraz muszą iść, że to nie będzie trwało wiecznie, ale podzielili się jak największą ilością rzeczy, dzięki którym będą mogli utrzymywać kontakt. Podał jej prywatne rzeczy, ufał jej. Nawet pomyślał, że nie spotkał jeszcze takiej dziewczyny jak ona. Jeszcze nigdy nie spotkał kogoś, kto by go nie poznał. Uśmiechnął się i ona odwzajemniła uśmiech, mówiąc, że musi już iść. Chciał ją pocałować. Pragnął tego, ale nie mógł tego zrobić. Chciał mieć przyjaciółkę i nie chciał zniszczyć tej chwili. Pożegnali się przytulając. Poczuł jej perfumy i już wiedział, że ich nigdy nie zapomni. Wiedział, że będzie chciał się z nią spotykać, gdy tylko będzie tutaj. Podzielił się tą myślą i usłyszał jej uśmiech, nie śmiech, a uśmiech. Poczuł się cudownie. Potrafił ją uszczęśliwiać. Widział jak się oddala. Pomachał jej i otrząsnął się z myśli. Pobiegł do hotelu. Był prawie dorosły, ale musiał słuchać ochrzan od rodziców. Co najgorsze, gdy wracał z imprezy schlany, nigdy mu awantury nie robili, a raz wrócił trzeźwy i to z kulturalnej rozmowy i już żałował, że się im pokazał. Poszedł się spakować. Wsiadł do samochodu i czekał aż usiądzie w samolocie. Keira zajmowała każdą myśl w jego głowie. Nie wiedział, gdzie leci do mamy. Nie wiedział, gdzie mieszka jej tata. Znał tylko kawałek historii jej życia, ale czuł, że zna ją już bardzo długo. Jednak to były tylko godziny spędzone w jedną noc w jej towarzystwie. Zadzwonił do niej, ale nie odebrała, była już pewnie w samolocie. Leciał. Czuł, że z każdą minutą coraz bardziej się od niej oddala. Rozpakował się w kolejnym hotelu. Każdy był inny, wszystkie były takie same. Za kilka godzin miał koncert, później impreza, w nocy jakaś dziewczyna i wylot do następnego kraju. Wszystko zaplanowane, tylko, że w planach nie było, że pozna Keire. Oddzwoniła do niego po tygodniu. Zdążył zapomnieć i ponieść się swoim planom, czyli innej dziewczynie każdej nocy. To było jego życie, którego nienawidził, którego nie cierpiał, ale nie mógł go zmienić. Odebrał. Była zapłakana. Chciała się z nim spotkać. To znaczyło, że musi zmienić plany. Postanowił, że ten raz może się poświęcić. Ustalili spotkanie tam, gdzie się poznali. Czyli czekał go ośmiogodzinny lot. Zamówił całą pierwszą klasę w samolocie. Chciał być sam. Poszło gładko. Nie mówił rodzicom. Nie pozwoliliby mu lecieć, bo jutro ma wywiad, ale czy to ważne? Jego przyjaciółka miała problem i chciał jej pomóc. To nie była znajoma, ale to też nie była taka prawdziwa przyjaciółka, a może? Pomyślał o niej. Była jego przyjaciółką, już cały tydzień. Ta noc, ta rozmowa zmieniła bardzo dużo w jego życiu. Ona też potrzebowała przyjaciela, chciał jej udowodnić, że on nim może być. Siedziała tyłem. Patrzyła na rzekę. Dzisiaj wydawała się inna niż ostatnio i ona i rzeka. Rzeka była spokojna, jakby nie płynęła, a ona miała rozpuszczone włosy, była piękna, o wiele ładniejsza niż ostatnio. Wtedy się nie spodziewała, że kogoś spotka, a dzisiaj się na to przygotowała. Wtedy miała na sobie zwykłe ubrania, jakieś adidasy, a dzisiaj ładną, przewiewną, kwiecistą sukienkę. Pomyślał o swoim wyglądzie i nawet wtedy po koncercie, był bez zarzutu. Teraz tym bardziej. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Obdarzyła go najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Zeskoczyła z murka i mocno go przytuliła. Nie spodziewał się tego. Odwzajemnił uścisk i przypomniał sobie, jak pięknie pachniały jej perfumy. Słodki zapach, tak jak ona. Wyglądała na skrytą, bojącą się dziewczynkę, ale to były tylko pozory. Była piękną i silną kobietą.
- David, ja wiedziałam, że przyjdziesz. Ja Cię przepraszam, ale musiałam się z Tobą spotkać. Ja nie mogłam przestać o Tobie myśleć. Nie wiem kim jesteś, ale chcę, żebyś tu ze mną został. Tak po prostu. Wiem, że proszę o wszystko, ale ja nie mam nic, a gdy się pojawiłeś, poczułam, że mogę mieć wszystko.
Musiał ją podtrzymać, bo by upadła. Popchnął ją do tyłu i zaczął ją całować. Oparła się o murek, na którym ją posadził. Gwałtownie przestał i się odsunął.
- Nie chce Cię skrzywdzić. Dlatego nie mogę zostać. Nie wiesz o mnie nic. Dlatego to takie trudne. Chciałbym Ci to wytłumaczyć. Dlatego muszę odejść. Usłyszysz o mnie jeszcze. Dlatego powiem Ci, że zawszę będę. Też o Tobie myślałem. Dlatego moje życie się zmieni. Nie chcę Cię skrzywdzić... Dlatego muszę iść.
I odszedł. W samolocie w notesie zaznaczył Keire jako zaliczoną w połowie. Dlatego postanowił, że jeszcze wróci. Jeszcze nie odszedł. Dlatego chciał wrócić.
To be continued 
tomorrow...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą