Płacz śmierci


Mogę całować każde cierpienie.

Wszystko sprowadza się do jednego, do tego beznadziejnego stanu, który opisuje cały bezsens słów. Słowa są nie ważne. Słowa są kłamstwem, słowa ranią. Słowa pokazują jaka naprawdę jest nadzieja, jaka jest? Żmudna. Niebo jest takie piękne, takie nieskazitelnie czyste, jakby nikt nigdy nie zranił nieba. Jeśli chodzi o zranienie... Każdy człowiek był kiedyś zraniony. Czasem dwa razy przez tą samą osobę, czasem nawet więcej. A co jeśli dana osoba zraniła nas dwa razy i to dwa razy przez to samo... Czy wtedy osoba zasługuje na wybaczenie? Czy jesteśmy w stanie wybaczyć tę samą winę dwa razy? Mieszam, wiem, ale jestem rozbita, jak porcelana. Wszystko jest dobrze, wszystko jest dobrze, wszystko będzie dobrze- słowa, które odchodzą w zapomnienie. 
Chciała spokoju, powiedziała, żeby nie dzwonił, nie pisał, dał jej czas i chwilę, żeby mogła się zatrzymać. Posłuchał. Szła do niego z nową siłą, z nową nadzieją. Furtka była otwarta, mówił, że ma wejść. Będzie na nią czekać, będą sami w domu. Cieszyła się, jak nigdy. Weszła, w domu panowała niesamowita cisza. Słychać było tylko wodę kapiącą z kranu. Weszła głębiej, żadnego śladu życia. Poszła do jego pokoju. Na biurku leżał jego telefon. Podniosła go, nic niepokojącego. Pomyślała, że chce jej zrobić żart i zaraz ją przestraszy. Spojrzała na łóżko. Żałowała, ale musiała. Podeszła bliżej. Koperta i list. Ścisnęło ją w gardle. Nie było adresu, ani nic z tych rzeczy. Otworzyła. Zaczęła czytać. Z każą sekundą wydawało jej się, że to tylko sen, z każdą minutą rosła nienawiść, a może bezgraniczny smutek, który ją ogarnął. Opadła na łóżko, została jeszcze połowa. Czytała wytrwale, ale obraz był rozmazany przez nieustannie kapiące łzy. Nie wiedziała, czy chce dalej czytać, czy woli to przerwać. Zaczęła boleć ją głowa, ktoś wszedł do domu. Dobrnęła do końca. Podpisane jego imieniem, podpisane jego uczuciem i krwią. List zawierał imię dziewczyny, dziewczyny, którą kochał. Nie była to ona. Stanął w drzwiach. Spojrzał na nią i wiedział, chciał wytłumaczyć. Spojrzała mu w oczy, szukała pomocy, ale od kogoś takiego? Po tym co przeczytała? Nic nie powiedział, nie ruszył się. Ona zapłakana siedziała na łóżku, z listem w ręku, ze łzami w oczach, w kałuży łez. W głowie plątały jej się słowa z listu, w głowie słyszała ciche; "wyjdź". Telepatia? Chciał to jej powiedzieć? Jeszcze bardziej znienawidziła siebie, jego, ludzi, świat. Wszystko przestało istnieć bo uczucie było kłamstwem. Dopuściła do siebie tą myśl i zastanawiała się jak mogła patrzeć temu człowiekowi w oczy i nie widzieć kłamstwa. Wstała i zakręciło jej się w głowie. Poczuła jak ją trzyma, zawsze mówił, że nie pozwoli jej upaść. Trzymał ją, spojrzał jej w oczy i usłyszał krzyk. Nie wiedział, czy ona krzyczy, czy jej oczy. Nie wiedział, co ma zrobić, wiedział, że ją stracił. Stali tak w milczeniu, a może ona cały czas krzyczała? Tak, krzyczała, chciała, żeby ją puścił. Trzymał tak mocno, ale odpuścił. Wybiegła z jego domu, nie wróciła tam. Nie chciała go więcej widzieć, niestety musiała dzień w dzień. Nie poszła do szkoły, kilka dni, a może to były miesiące. Nie interesowała się upływem czasu, biegiem dni, miesięcy, a może lat. Zapominała o wszystkim i wszystkich, którzy zapominali o niej. Często budziła się w nocy z krzykiem z koszmaru, śniło jej się, że on odszedł. Budziła się i uświadamiała sobie, że to rzeczywistość. Nienawidziła siebie, z dnia na dzień coraz bardziej. Unikała patrzenia w lustro, nie robiła tego w ogóle. W końcu się przełamała. Stwierdziła, że nie warto marnować życia na pokazywanie, że się poddaliśmy. Chciała walczyć. Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą, a do odważnych świat należy. Wszystko wydawało jej się proste. Poszła do łazienki, wypiękniała przez ten czas. Doprowadziła się do porządku. Już miała wychodzić, gdy zrozumiała, że nie ma do kogo iść, że nie ma przy niej ani jednego kochającego ją człowieka. Pobiegła na górę. Zakryła się kołdrą i zaczęła płakać. Była taka słaba, psychicznie wszystko ją przerastało. Spojrzała w kalendarz, minął tylko tydzień. Spojrzała w swój telefon, bateria na wyczerpaniu, a w skrzynce milion wiadomości. Zaczęła czytać i wiedziała, że na to wszystko jest za późno, że jest za późno na wybaczenie. Na wszystko. Rzuciła nim o ścianę. Rozsypał się na kawałki. Jeden ją uderzył. Spodobał jej się ten ból. Poczuła jakby chciała jeszcze, ale się powstrzymała. Słyszała o samookaleczaniu się, ale słyszała też o samobójstwie. Coś ją tknęło, żeby do niego zadzwonić. Nie odbierał. Postanowiła się do niego przejść, zasługiwał na przebaczenie. Zadzwoniła, furtkę otworzyła mu jego mama. Weszła na górę i nie spodziewała się takiego widoku. On leżący w łóżku, wyglądający jakby umierał. Nie odwrócił się, nie spojrzał na nią. Usiadła na brzegu łóżka i poczuła wychudzone ciało, podniósł na nią oczy, nie zobaczyła w nich nic, widziała tylko czarną głębie pustki. Nie uśmiechnął się, coś wymamrotał. Widziała z ruchu ust słowa. Nie chciała ich usłyszeć, a jednak w uszach dźwięczało jej "wynoś się". Coś powiedziała, ale nie zwracała na to uwagi. Nie chciała go opuszczać, ale on nie chciał, żeby została. On zawinił, ona oberwała. Wyszła i poczuła pocałunek śmierci na swojej szyi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą