Świt nicości


Zamknięta na miłość, bo ON dał jej powody do nienawiści.
Życie kończy się z ostatnim oddechem. Co jeśli czyjeś życie skończyło się wcześniej? Jeśli zapomnieliśmy jak żyć? Jak staliśmy się wrakiem człowieka... Wszystko się kończy. 
Stwierdzam, że życie jest ciągłym smutkiem, bólem i cierpieniem. Co nam pomaga? To co nas niszczy. Jeśli komuś nie zależy to warto walczyć o jego życie? Jeśli wybrał śmierć, ale nie udało mu się tego zrobić? Co w takiej sytuacji? Co w sytuacji nieudanego samobójstwa? Szansa od życia, na drugie życie? Czy życie daje nam drugą szansę? Życie nie jest człowiekiem. Życie nie wybaczy, życie daje w kość. Człowiek się stara umrzeć, a życiu się wtedy przypomina, że ten człowiek ma coś do zrobienia. Jakie skomplikowane... Można się pogubić w tym systemie życia.
Stała na moście, czuła wiatr rozwiewający jej włosy. Wiedziała czego chce. Od dawno to planowała. Znienawidziła ludzi, a oni ją. Wszystko było proste. Wszystko było idealne. Skoczyła. Nie miała nic do stracenia. Lecąc słyszała podmuch wiatru, który niósł jej imię. Wpadła do wody. Poczuła wszystkie wnętrzności. Czuła jakby uderzyła o beton, jakby skoczyła z wieżowca, a to była woda, ta sama przyjaciółka, z którą miała styczność każdego dnia. Teraz wydała się zabójcza. Była taka. Była zabójstwem, morderstwem, zaczęła ją dusić. Nie było odwrotu. Chciała wypłynąć na powierzchnie, ale wiedziała, że obiecała. Już zamykała oczy, gdy ktoś wpadł do wody obok niej. Poczuła silne dłonie, które ją wyciągały. Przeklinała los i swoje życie. Gdy żyła nikt się nią nie interesował, chciała zginąć i oczywiście każdy musiał się zainteresować. Przestała myśleć. Przestała czuć. Umarła? Owszem, chciałaby, ale to by było zbyt piękne. Zrozumiała o co chodzi. Życie zawsze musi mieć ostatnie zdanie. Gdy chcemy, żeby było dobrze, jest źle. Gdy chcemy zginąć, daje nam szansę przeżyć. Gdy chcemy żyć, sprawia, że umieramy. Zrozumiała to za późno? W końcu żyła, czy nie? Myślała, czyli żyła. Cholera, kolejny plan zakończony niepowodzeniem. Wszystko znowu stało się ciężkie i otworzyła oczy. Nie była na ziemi, nie była w miejscu, które znała. Znajdowała się w nicości. Widziała wschody i zachody słońca. Czekała latami, czekała wiekami. Nic się nie działo. W końcu przyszedł świt nicości i zabrał jej myśli do siebie. Zostawił ją z umierającym, rozkładającym się ciałem. Stała, siedziała, leżała na mgle, którą przebijało słońce, jakby kaleczyło każdą drobinkę powietrza, ale ona nie oddychała. Nie czuła pulsującej w niej krwi. Nie czuła zupełnie nic. Nie była już nawet człowiekiem, nie była duszą, przekonała się, że niebo nie istnieje. Nie ma Boga, nikt nie steruje naszym życiem. Poczuła się jak dziecko. ONA POCZUŁA. Wiedziała, że jest za późno na cokolwiek. Kto ją uratował? Co się z nim stało? Czemu to zrobił? Wtedy przypomniała sobie ten głos wiatru. Wtedy zrozumiała, że miłość jest najważniejsza, że nie ważne jak bardzo, jak do kitu jesteśmy- rodzice nas nie opuszczają, ale to nie był jej tata. Wiedziała to, ale czuła tą miłość, którą jej dawał. Kto to był? Nikt jej nie kochał. Anioł Stróż? Mógłby jej pomóc? Mógłby jej odpowiedzieć na pytania? Nikt nie mógł. Powróciła do myśli. Poczuła się jak dziecko, bo tak późno zrozumiała, że wszystko jest wymysłem ludzi, po to, żeby żyło się lepiej, żeby była wiara, żeby była najgłupsza nadzieja, że Bóg nas ocali, że nas kocha. Chciała wierzyć, że ktoś ją ratuje, że ktoś ją kocha. Tam nikogo nie było. Teraz jest pomiędzy dwoma światami- żywych i umarłych, bo jej ciało pływa w wodach jeziora, rzeki, oceanu. Jest wrakiem, jak statek, jak legenda, jak bajka, która nie ma końca, która jest naznaczona szczęściem. Jej historia była złudzeniem, smutnym końcem życia, nieuratowaniem cierpienia, zatraceniem bólu i samobójstwem nicości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą