Cichy samobójca



Chciałabym sobie odciąć język. Wtedy nie trzeba odpowiadać na pytania, tłumaczyć się, mówić tylu zbędnych słów, porozumiewać się.

Czy wiara jest samooszukiwaniem? A czekanie na śmierć samookaleczeniem? Czy są rzeczy ważne i ważniejsze? Czy na nasze pytania jest odpowiedź? Jak bardzo można zranić siebie, a jak drugiego człowieka? Na co czekamy, gdy jesteśmy szczęśliwi, a na co gdy cierpimy? Czy wszystko robimy świadomie? Czy zakochanie się jest dobre? Czy miłość wymaga poświęceń? Czy mogę żyć wiecznie? Czy mogę nie odpowiadać?
Zamknąć się w sobie, zapomnieć i odejść. Nie dawać znaków życia, nie dawać znaków bicia serca. Umrzeć.
Stała na klatce schodowej, a może już zbiegała na dół. Biegł za nią, ale zniknął. Rozpłynął się w powietrzu, a ona nie mogąc go odnaleźć, zniszczyła siebie. Tak jak my, niszczymy siebie. Szukamy czegoś, co jest, a może tego nie ma... Wmawiamy sobie miłość, mówimy, że ufamy, a samotnie spędzamy całe życie. Każdy z nas, każda cząstka, kiedyś umiera. Nie narodzimy się na nowo, nie będziemy żyć wiecznie, dlatego umieramy na własne życzenie. Życzę sobie śmierci, Aniele Ciemności. Zabierz mnie do swojego świata. Zastanawiała się jakie jeszcze jej przyjdą rzeczy do głowy. Poszła do domu i czekała na coś. Na nic. Mam taki plan, taką myśl, umrzeć. Być samobójcą i na nagrobku mieć napisane: Wiecznie potępiony człowiek, jak Diabeł. Być kimś kogo nie ma. Być jak ON, którego nie widać, nie czuć, który nie istnieje. Zakochać się i złamać serce. Pustoszyć świat i siać zemstę. Wzięła żyletkę i robiła sobie głębokie rany, płacząc, krzycząc i czując ból, nie czuła nadziei. Nie chciała pomocy, której tak bardzo potrzebowała. Widziała paradoks życia, czasu i ludzi. Rodzisz się by żyć, żyjesz by umierać. Czas przyśpiesza w najlepszych momentach, by zwalniać w tych najgorszych. Ludzie nas w sobie rozkochują, by później nas zostawić. Śmiała się każdego dnia, opowiadała najlepsze momenty z życia. Chciała się zabić i nie miała z kim o tym porozmawiać. Usłyszałaby tylko jakie życie jest piękne, że warto jest żyć, ale ona o tym wiedziała, po prostu nie chciała żyć. Nie chciała. Wiedziała to, ale niestety tylko ona. Miała chłopaka, przyjaciół, ale nie miała życia. Była szczęśliwa, miała dla kogo, ale nie widziała sensu. Uczyć się, pracować na śmierć? Już się nauczyła, już zapracowała, mogła odejść, ale coś ją powstrzymywało. Myśl o ludziach, których zostawi. Myśl o tym, jak bardzo ich zrani. Myślała i nie widziała sensu. Jak zawsze nie mogła się odnaleźć. Nie mogła tego pojąć. Zaczęła płakać. Znowu to zrobiła... Człowiek, który się tnie, na zawsze będzie do tego wracał, myśląc o tym będzie czuł ulgę, którą to mu przynosiło i będzie chciał, pragnął tej ulgi. Będzie pragnął tego tak jak narkotyku. Nie uzależnił się od cięcia, ale jednak uzależnienie przychodzi już po pierwszym razie. Jaki jest sens? Nie wiedziała. Nie potrafiła znaleźć odpowiedzi, żeby jeszcze bardziej siebie zranić, poszła do kuchni i tak jak kiedyś... Nic mnie nie boli, gdy na otwarte rany wysypuję kilo soli. Widzisz to. Czujesz to, ale nic nie możesz zrobić, ludzka bezradność. Kolejna głupota. Zrobiła to czego pragnęła, tego nieopisanego bólu. Nie mogła przerwać. Mogła tylko krzyczeć. Nie mogła się odnaleźć. Płakała. Upadła na podłogę i się nie obudziła. Dopięła swego nie wytrzymując bólu. Nie wytrzymując cierpienia, które sama sobie zadała. Starała się coś jeszcze powiedzieć, widząc wbiegającego ukochanego, ale nie mogła. Nawet nie zdążyła zamknąć oczu, odeszła. Nie zostawiając po sobie nic oprócz bólu, cierpienia, tęsknoty i miłości. Był kiedyś taki warunek, że jak Ty się potniesz, to ja też. Był taki warunek, że jak umrzesz to umrę razem z Tobą. Pamiętasz jak to sobie obiecywaliśmy, ja to wiem. On pamiętał. Przytulił martwą ją. Spóźnił się, a ona go przecież szukała. Wszystko bez niej stało się szare, smutne i martwe. On też. W jednej minucie poznał odpowiedź dotyczącą przyszłości. Co dalej? Usłyszał głos Anioła Ciemności, który szeptał ciche: śmierć. Wiedział, że dla niej zrobi wszystko. Uznał, że spędzi jeden dzień na Ziemi i odejdzie, do niej, razem z nią, do innego świata, ale tego świata nie ma... Wiedział to, ale życie bez niej wydawało się gorsze niż nicość. Wiedział jak chce umrzeć. Chciał pozostać sobą w sekundach śmierci. Poszedł do kolegi. Wrócił do domu i rozkoszował się widokiem spalanej świeczki. Podgrzewał to na łyżeczce. Miał igłę, miał odwagę. Nie miał ukochanej. Wziął najpierw trochę. Poczuł to w żyłach, trafiło do niego od razu. Wiedział, że chce więcej. Wtedy zobaczył ją. Siedziała przed nim. Cała pokaleczona, cała brudna i smutna, a może tylko cierpiąca. Patrzyła na niego i wyciągała ręce. Była tak blisko. Wtedy wziął wszystko. Poczuł jak go dotyka. Ona nie umarła. Ona na zawsze pozostała żywa w jego martwym sercu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą