Powolne cierpienie


Smutek to najpowolniejsza forma umierania.

Stałam nad przepaścią, słyszałam tylko wiatr poruszający moimi włosami, widziałam tylko strzępki chmur, które nie dotarły do nieba, czułam tylko nienawiść wyrywającą moje serce z jego prawowitego położenia. Patrzyłam jak wszystko, co mam nieodwracalnie znika. Czułam się zagubiona, smutna, umierająca. Kiedyś kochałam, teraz nic się nie liczyło. Ludzie odchodzą bez względu na to, czego chcemy, bez względu na uczucia i... i właśnie i co? Jak bardzo mogli mnie zniszczyć ludzie? Bardzo. Patrzyłam tak naprawdę w głąb siebie. Patrzyłam na pozostałości, które po mnie pozostały. Wrak człowieka, upadłość i śmierć. Zło zawsze wygrywa, uznając, że śmierć jest zła. Dla mnie? Śmierć jest dobra, jeszcze nie próbowałam, ale to nie ona zadecyduje, czy mnie zabierze. Sama zdecyduję, w którym momencie to się stanie, chyba... no chyba, że śmierć i przeklęty los, moje życie, mnie wyprzedzą. Poczuć ból i w bólu odejść. No i wtedy się zaczęło. Chęć narkotyku, głód czując smak, zatracenie słów. Postaram się wytrwać do końca tego, co chcę napisać. Chęć narkotyku i głód spowodowany jego brakiem. Smak, ten pamiętny smak. Stoję nad przepaścią i nikt mnie nie słyszy, nikt mnie nie usłyszy, nikt mnie nie zrozumie. Upadam na kolana i zaczynam krzyczeć. Czuję łzy, tak dawno nie chciały uciec ode mnie i w końcu nie wytrzymały. Pragnę jednej rzeczy. Pragnę... nic więcej? Pożądam, kocham, uwielbiam. To daje mi życie, ale i życie odbiera. To daje mi siłę, ale i siłę odbiera. To daje mi odwagę, ale i odwagę odbiera. To daje mi miłość, ale i miłość odbiera. To daje mi wszystko, ale wszystko odbiera. Coś za coś. Wiele stanów, których nie da się zrozumieć. Da się, ale trzeba być pod wpływem. Alkohol? Znam lepsze rzeczy niż to. Papierosy? Znam inne rzeczy, których nie da się porównać do czegoś tak tandetnego. Biorę to, co chcę, żyję... ale jak? Codzienne stany lęków, strachu, koszmarów, humorów, ale każdemu da się to inaczej wytłumaczyć. Nikt Cię nie podejrzewa. Wiesz co? Fajnie jest. Wszyscy myślą, że jesteś kimś normalnym, a tylko Ty wiesz jak jest naprawdę. Wracasz do domu i możesz się śmiać do upadłego, że nikt nie wie, nikt się nie domyśla, nikt nie rozumie... Wtedy rozumiesz, że nie masz nikogo, kto mógłby tego wysłuchać. Robisz to, co zawsze, ale to nie sprawia Ci przyjemności, to Cię niszczy, zabija, uśmierca. Fajnie jest tylko na początku, gdy uważasz to za zabawę, gdy jest to jeden raz, ale potem okazuje się, że to było więcej razy, że to tak naprawdę uzależnienie. Wiesz co wtedy? Wtedy jest za późno. Witaj w moim świecie. Może to nie jest świat rzeczywisty. Może mi się to tylko śni. Co jak nie? Może to wytwór mojej wyobraźni, ale czy gdyby tak było czuła bym zapach krwi, czuła bym jej ciepło? Patrzę na moje nogi. Kolana mam całe potłuczone, z otwartych ran jak z maleńkiego wodospadu płynie strużka krwi. Patrzę na pokaleczone ręce. Z rąk zrobiły się czerwone jeziora, ale ciemne od burzowych chmur. Nie czuję bólu. Wiem czemu. Głód zagłusza wszystko. Nie czuję bicia serca, chce narkotyku. Spoglądam na niebo. Jest blado niebieskie, a w jeziorach widzę burzę. Czuję pioruny uderzające we mnie. Wiem co się dzieje. Przyszedł czas na drgawki. Kładę się na skale i czekam. Krzyczę, zaciskam pięści. Płaczę... Nikt mnie usłyszy. Nikt mnie nie zobaczy. Nie liczę się dla nikogo. Nie liczę się dla samej siebie. Czuję nienawiść. Do siebie. Do świata. Jak mogę czuć, jak nie czuję nic? Jak mogę kochać, jak nie kocham nikogo. Jak mogę marzyć, gdy marzeniem jesteś Ty, a Ty... już dla mnie nie istniejesz.
Mów do mnie Upadły Nieśmiertelny Aniele, a mogę być Twoją Boginią Ciemności.

Komentarze

  1. Kurde jakbym czytała swoje teksty ... wiem co czujesz

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą