Zniszczenie


Siedziała na moście z zeszytem w ręku. Nogi ruszały się delikatnie pod wpływem wiatru, a włosy unosiły się przez jego powiewy. Pisała to wszystko, co w niej siedziało. Wsłuchiwała się w szum fal i patrzyła na rozległą panoramę. Z lewej strony widziała piękne turkusowe morze na tle zachodzącego słońca, po prawej stronie rozciągało się całe wybrzeże. To, które tak od kilku lat kochała. Siedziała na moście, który prowadził donikąd. Miał  być drogą do najbliższej wyspy, ale w połowie prace zostały przerwane. Most był na tyle stabilny, że można było zostawić wybudowaną część, w nadziei, że kiedyś uda się ją dokończyć. Teraz wyglądało to po prostu jak pusta droga donikąd. Kryła się za kilkoma zakrętami i niewielu osobą chciało się przechodzić tak długą drogę, aby dotrzeć do miejsca, gdzie tak naprawdę nic nie było. Dla niej było tu wszystko, duchy, anioły, diabły, myśli, nadzieje. Było tu wszystko. Wszystko, co dawało jej chęć i możliwość życia. Żywiła się tym wszystkim, tym światem, którego nikt inny nie widział, o którym nikt inny nie wiedział. Uwielbiała patrzeć w przyszłość, którą widziała tuż za tymi zakrętami i po prawo. Zawsze, od zawsze wiedziała, gdzie jest jej dom. Widziała go, a dom obserwował ją. Spędziła tam dużo czasu, kochała ten dom. Był domem z jej marzeń, ale to tutaj, w tym miejscu potrafiła odnaleźć siebie. Potrafiła odróżnić bez zastanowienia, a prawidłowo, co jest dobre, a co złe. Starała się myśleć o tym, o czym lubiła. Nie miała zmartwień. Prawie. Kiedyś wszystko ze strony ludzi wydawało jej się takie zabawne. Myśleli, że mogą wszystko. Myśleli, że robią wszystko. Samemu stojąc w miejscu i patrząc na innych. Przyglądając się i atakując. Byli zerem. Jednak to wszystko siało zniszczenie w psychice, która po pewnym czasie upadła. Ona jednak znalazła złoty środek. Stwierdziła, że we dwoje na koniec świata i uciekła. Schowała się, żeby później odrodzić się ze zdwojoną siłą. Stwierdziła, że potrzebuje oddechu, a później uderzyła we wszystkich naraz. Nikt jej się nie spodziewał. Nikt nie wierzył, gdy mówiła. Wszyscy mówili niemożliwe, ona stwierdzała, a jednak. Nie patrzyła ludziom w oczy, nie dlatego, że się nie bala, ale dlatego, że była ponad nimi. Osiągnęła więcej niż oni byli w stanie sobie wymarzyć. Dlatego teraz mogła siedzieć i nie myśleć o niczym. Była wolna, nietrzymana przez brak pieniędzy, brak czasu. Wszyscy zawsze mówili, że nie ma życia idealnego, ona teraz mówiła, to patrzcie. Każdy wmawiał jej, że tak nie osiągnie sukcesu, tak się nie da, to niemożliwe, nierealne, tak się tego nie robi, tak nie można, tak i tak i siak. Starała się nie słuchać, ale słowa bardziej bolały niż czyny. Teraz mówiła, patrzcie i podziwiajcie. Teraz śmiała się w głos i odpoczywała, leżąc, pisząc i opalając się w kostiumie. Usłyszała za sobą najpiękniejszy dźwięk silnika, jaki kiedykolwiek ludzkość mogła wyprodukować, osiągnąć i stworzyć. Odwróciła się. Za kierownicą siedział przystojny ciemnowłosy blondyn w okularach. Dostrzegła, że miał na sobie białą koszulkę, która ładnie podkreślała kolor jego opalenizny, chociaż nie był bardziej opalony niż ona, uśmiechnęła się, to było wręcz niemożliwe w tym przypadku. Odwzajemnił uśmiech i wysiadł ze sportowego samochodu. Zdjął koszulkę, a ona wstrzymała oddech. Stała się poważna, a on usiadł obok niej. Teraz zauważyła, że miał ze sobą torbę. Otworzył ją. 
- Zamknij oczy- powiedział.
- Nie.
- Wariatko, zamknij oczy, bo nie dostaniesz niespodzianki.
Zamknęła posłusznie oczy, otworzyła buzię. Poczuła kuleczkę i jego paluszki. Delikatnie je ugryzła, a w ustach poczuła winogrono. Zaczęła się śmiać i otworzyła oczy, po czym dostała soczystego buziaka w policzek. 
- Jesteś niesamowity, wiesz?
- Wiem, kochanie. 
Położył głowę na jej kolanach i odwrócił ją w stronę słońca, które pięknie oświetlało na pomarańczowo całe turkusowe morze. 
Zawsze o tym marzyli, ona bardziej, ale jego marzeniem było spełniać jej marzenia, a tutaj też miał to, co on kochał robić. Tutaj mieli wszystko, przede wszystkim siebie, a to i tak wystarczało im do szczęścia. Wiedzieli, że odnaleźli swoją drogę już dawno temu. Nie zważając na przeciwności losu, szli cały czas do przodu trzymając się za ręce i popychając się nawzajem. 

Komentarze

  1. Wow ambitny blog, widać, że zależy ci na PISANIU, samym w sobie a nie na źle pojętej popularności :)
    Też staram się robić "coś innego". Zapraszam do oceniania moich wypocin :)
    smartysally.blogspot.com

    Trzymaj się ! Powodzenia w blogowaniu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miły komentarz :* Na pewno wpadnę, może obserwacja za obserwację?
      Pozdrawiam i nawzajem :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą