Oczekiwanie


Znalazłam swoje miejsce na świecie, jest dokładnie na Twojej drodze życia.

Śpiewała swoją ulubioną piosenkę. Już za niedługo miał przyjść. To ją zawsze cieszyło. Czuła się wtedy napompowana energią, którą dało się wyczuć w całym domu. Wtedy słyszała każdy, najcichszy szum wiatru, śpiew ptaków, czy nawet ruch chmur. Była cała rozpromieniona. Miłość dodawała jej sił, aby przetrwać w tym świecie. To się nazywało szczęście, jej szczęście, którym był on. Czekała od samego rana, śpiewała i sprzątała, jakby to było jej hobby. Nie, nie lubiła sprzątać, ale dla niego czuła, że powinna, że każda rzecz musi mieć swoje miejsce. Nie lubiła tak oczekiwać, denerwowało ją to. Chciała, żeby był natychmiast. Chciała z nim być cały czas. Ciągle jej się wydawało, że przy nim czas biegnie, a bez niego zwyczajnie się ślimaczy. W kalendarzu miała pozaznaczane dni, w których wiedziała, że nie będzie mogła być z nim, bo a to sprawdzian, a to wyjazd do rodziny. Nie lubiła dni bez niego. 
Miał przyjść za 30 minut. Nie miała już co robić. Chodziła w tą i z powrotem. Śpiewała, tańczyła, skakała, chwile pograła w nic nieuczącą grę. Czekała i nic. Zaczynała czuć strach i smutek. Zadzwoniła. 
- Hej. Jak tam? Gdzie jesteś? 
- No yyy, wiesz. Coś mi wypadło. Napiszę później. Cześć. 
Po chwili słyszała już tylko ciszę. Cały dzień zmarnowany. Była wściekła, zawiedziona i zrozpaczona. Dlaczego tak łatwo ją zranić, dlaczego nie daje sobie rady? Bo kocha, to wada i zaleta. Ból i szczęście. Nienawiść i miłość. Wściekłość i spokój. Usiadła zrezygnowana na łóżku. Stwierdziła, że musi się przejść. Zrobić cokolwiek. Wyszła. Słońce poprawiło jej nastrój. Usiadła na ławce w parku i patrzyła na wodę, dzięki temu się uspokajała. Woda dawała jej siłę, żeby przetrwać, gdy opcja pierwsza zawiodła. Chociaż woda zajmowała miejsce trzecie. Drugie było słońce. Tak teraz się wszystko zgadzało. Czekała na jakieś wieści, na to później, ale nic takiego nie nadchodziło. Wróciła do domu. To już nie było to miejsce co rano. Teraz było wyblakłe, bo ona nie nadawała mu kolorów. 
Zaczęła znów winić siebie. Nie przyszedł, bo ma jej dosyć, bo nie chce. Bo nie jest odpowiednia. Im dłużej myślała, tym więcej głupich pomysłów przychodziło jej do głowy. Każdy z pomysłów miał jakieś wytłumaczenie. Zaczęło kręcić jej się w głowie. To nie miało sensu. Wzięła książkę z półki i zaczęła czytać. Zawsze tak robiła, gdy chciała uciec, zapomnieć i przestać myśleć o świecie. Wtedy książki były jej przyjaciółmi. Przeżywała to, co bohaterowie, co często wprowadzało ją w jeszcze gorszy nastrój. Po odłożeniu książki pojawiały się nowe powody i wytłumaczenia, więc było gorzej do kwadratu. Następnie przychodziła głupawka i płacz. Płacz był najgorszy. Było to jej wołanie o pomoc, którego nikt nie słyszał, ponieważ nic złego się nie działo. No tak. Tylko on nie przyszedł. On to jej cały świat. Czyli dzisiaj nie widziała swojego całego świata i ten cały świat do niej nie przyszedł. Nic się nie stało. Świetnie, fajnie, pewnie. Dla ludzi to było nic, dla niej cały świat. To wszystko działo się w niej w ciągu kilku godzin. Może nawet dwóch. Tyle emocji, a najlepszym wyjściem był on. Powodem też był on. Z tego wniosek, że kolejna rzecz straciła sens, nie... Oczywiście, że nie on. On zawsze miał sens i był jej sensem. Chociaż zaczynała się gubić w tym, co mówiła. 
Poszła do wanny. W wannie była woda, a woda była jej trzecim ratunkiem. Leżała bardzo długo. Trzy razy dolewała gorącej wody, aby w takiej tylko leżeć. Starała się znajdować plusy w sytuacji, w której się znalazła. Czy jakieś dostrzegała? Nie. 
Poszła spać z nadzieją na lepsze jutro. Nie dostała żadnej wiadomości. Usnęła jak zawsze z problemami, w takich sytuacjach. Sny miała smutne. Nie lubiła smutnych snów.
Od rana zaczęła myśleć, co zrobić, aby być lepszą. Wymyśliła kilka rzeczy i postanowiła je wcielić w życie. Była z siebie dumna. Wtedy dopiero mogła zadzwonić. 
- Hej. Nie odezwałeś się wczoraj- powiedziała smutnym i rozżalonym głosem. 
- Jak to nie?- zapytał zdziwiony.
- Żartujesz sobie ze mnie? Cały wieczór czekałam, aż napiszesz. 
- No wydawało mi się, że napisałem.
- Nie, nie napisałeś- była wściekła. Nie pierwszy raz zapomniał. On był dla niej całym światem. Myślała o nim non stop, a on zapomniał. Świetnie. Poczuła jak łza jej spływa po policzku. Teraz dopiero to wszystko straciło sens. Runęło na nią jakby pierwszy raz. To nie był pierwszy raz, więc bolało o wiele bardziej. 
Coś jeszcze odburknęła i się rozłączyła. Wiedziała, że domyślił się, że zaczęła płakać. Wiedział, jakie to dla niej trudne. Nie zrobił nic. Za pół godziny słyszała już tylko dzwonek do drzwi. 
Był przystojny. Jak zawsze. Rozwiane włosy, on stojący w słońcu i czekający na nią. Tak właśnie na nią. Zeszły z niej wszystkie emocje i pozostała tylko miłość. Otworzyła drzwi i poszła do furtki. Udawała, że się gniewa. Jak zawsze nie wyszło jej to. Gdy tylko spojrzała mu w oczy, przestało liczyć się bezbarwne otocznie. Miała znów swój cały świat na wyciągnięcie ręki. Rzuciła mu się na szyję. Marzyła o tym, żeby ją przytulił. Zrobił to i pocałował ją w czubek głowy. Tak. Rozpłynęła się. W jego ramionach było coś takiego bezpiecznego. Coś takiego, co dawało jej chęć nieśmiertelności, aby zawsze móc być w tych ramionach. Jego pocałunek dawał jej radość i jeszcze większe poczucie bezpieczeństwa. Czuła, że się o nią martwi. Znalazła powód wczorajszego dnia. On był jeszcze roztrzepanym i nieogarniętym chłopakiem, ale często też było na odwrót. Ona była bardziej odpowiedzialna, a on opanowany. Dlatego tak zajebiście się dopełniali. Nie trzeba było tego nikomu udowadniać, wystarczyło spojrzeć. 
- Zaprosisz mnie do środka, czy będziemy tak stać całą wieczność?- zapytał przez uśmiech.
- Będziemy tak stać, całą wieczność i jeden dzień dłużej. 
Podniosła głowę do góry. Cieszyła się, że nie jest niższa. Ich usta były na tym samym poziomie, więc łatwo było jej skraść całusa. Złapała go za rękę i weszli do domu. Robili proste czynności, wykonywali to, co normalny człowiek robi codziennie, ale... w tym było coś innego, była jakaś magia. Jakieś coś, co sprawiało, że było to śmieszne, a każda nawet najprostsza czynność, z nim była wyjątkowa. Wierzyła w magię? Tak. Dla niej to miłość była magią. Oglądali film i próbowali trafiać sobie nawzajem, popcornem do buzi. Płakała ze śmiechu. Wczoraj ze smutku. Taka była miłość. Miała swoje wady, ale miała o wiele więcej zalet. Wiedziała, że wszytko jej warte tych może i kilu chwil. Wiedziała, że są one na wagę złota. Ciągle się uśmiechała. Wiedziała, że warto czekać. Długo rozmawiali. Na koniec dnia, gdy już zasypiała, wypowiedziała tylko jedno zdanie, które miało zastąpić kocham Cię: znalazłam swoje miejsce na świece, jest dokładnie na Twojej drodze życia. Później już spała. Słodko i bezpiecznie w jego objęciach. To nie była jakaś tam jedna z miliona miłości. Ona była jedna na milion. 

Komentarze

  1. Cieszę się że ta część tak się skończyła. Bardzo dobrze znam to uczucie oczekiwania. Nic przyjemnego. Ile razy tak miałam. Dreszcz oczekiwania, lęk że ta osoba nie przyjdzie no i uczucie zawodu. Silne. Nieposkromione. Aż wyciska łzy z oczu. trudno z tym walczyc. Ale czasem warto dłużej poczekać. Piękny fragment. Gratuluje Daria.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze znaleźć kogos kto tak ja ja nienawidzi czekać

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą