Głucha cisza


Pod maską pięknych słów potrafi skryć się bardzo szpetna dusza.

Każdy wypadek nas czegoś uczy. Każda historia napawa nas nowymi przemyśleniami. Nawet teraz, siedząc wygodnie na kanapie zastanawiam się czy moje wybory w życiu były na pewno słuszne. Czy musiałem zranić aż tak dużą liczbę istnień? Nie jestem złym człowiekiem, ale oceńcie sami. Dam wam nawet wybór.

Pozwólcie, że się przedstawię. Nie... To głupie. Ja to ja. Jestem chłopakiem, w wieku określającym jako troszkę ponad pełnoletni, ale nie bardzo. Studiuję, czasem pozuję do zdjęć, mam rodzinę, mieszkam z rodzicami, którzy mają dobrą pracę, no i mam najwspanialszą dziewczynę na świecie. Zaraz się zacznie, że taka miłość nie istnieje, nikt nie jest idealny. Jasne, że nie, ale ona. Kocham nawet jej wady, to jak się na mnie wkurza uznaję za urocze. Też się na nią wkurzam, ale nigdy nie powiem czegoś, czego będę żałować i co nas poróżni. Wspieramy się, nie kłócimy, bo przede wszystkim rozmawiamy. Wiem, że drugiej takiej nie znajdę. Nie będę opowiadał jak się poznaliśmy, jak o nią walczyłem, dla mnie liczy się to, że ona jest obok. Jest dla mnie. To jak na mnie patrzy. Czasem potrafię dostrzec jej duszę w jej oczach. Są takie nieopisane, a jej dusza czysta jak śnieg lecący z nieba. Jeśli istnieją upadłe anioły, a czasem lubię wierzyć, że tak. To myślę sobie, że ona zgrzeszyła w niebie, tym że chciała mnie poznać i być ze mną. Dlatego jest upadłym aniołem pośród setek identycznych ludzi. Jest moim sensem istnienia. To dla niej czasem wstaję rano, idę na studia. Wiem, że za jakiś czas razem będziemy tworzyć rodzinę. Jestem idealny? Nie, spokojnie, nie zaczynajcie się o mnie bić. Często nie mam czasu, wiele razy chce spokoju, za dużo razy chce wyjść tylko w gronie męskim, ale jakoś to da się załatwiać. Często jej nie doceniam, lubię dokuczać, ale to nadal jest definicja miłości. Nigdy nie chcę innej, zawsze chce tylko jej.
Siedzimy na ławce w parku, zaraz mają przyjść nasi znajomi. Niestety nasz przyjaciel wplątał się w związek z dziewczyną, której nie lubimy. Jest za sztuczna i nie zapowiada się, żeby się zmieniła na lepsze, ale cóż, zakochani patrzą przez różowe okulary, więc do Erica nie docierają żadne próby tłumaczenia czegokolwiek. Dlatego spokojnie czekamy aż mu przejdzie i udajemy przed nią, że została zaakceptowana. Fałszywość za fałszywość. Nie każcie mi tłumaczyć. Przyjaciel jest czasem najważniejszy niż nasze przekonania.
Przychodzi Sam i Eric. Ona jak zawsze w czymś co nawet nie jest miniówką. Przynajmniej on wygląda jak człowiek. 

- Idziemy dzisiaj na imprezę do mojej psiapsi, też pójdźcie, przedstawię wszystkim moje ziomki- rzuca zbyt entuzjastycznie. 
Patrzę na Selenę, która nie wydaje się zachwycona tym pomysłem. Odgarniam jej brązowo- czarne włosy z ucha i szepcę:
- Nie chcesz nie musimy, znajdziemy sobie ciekawsze zajęcie.- muskam jej ucho wargami i układam włosy "na miejsce".
- Pewnie, brzmi jak dobry plan. Z chęcią pójdziemy.- choć nie było to, to czego się spodziewałem usłyszeć z jej ust to wydawało się prawdziwe. 
- Szczegóły przyślę wam na fb. O nic nie musicie się martwić, a teraz ja i Eric idziemy, bo muszę zacząć się szykować.
Grzecznie się pożegnaliśmy i uświadomiliśmy sobie, że impreza jest wieczorem, a mamy południe. Pani muszę się naszykować, żeby stać się takim sztucznym plastikiem naprawdę potrzebowała prawie całego dnia, żeby tak wyglądać? Z Seleną zajęliśmy się sobą. Pooglądaliśmy film, najedliśmy się i byliśmy gotowi. Ode mnie na imprezę było 5 minut drogi. Już w połowie słychać było głośną muzykę. Lato dobiegało końca, wieczory stały się chłodniejsze. Przez płaszcz, który miała na sobie moja dziewczyna nie wiedziałem co ma na sobie. Wiedziałem jedynie, że nawet w czarnym płaszczu wygląda obłędnie. Do tego miała czarne szpilki szyte dla niej na miarę. Włosy miała niedawno po myciu, fale układały się tak jak chciała tego natura, czyli wprost przepięknie. Nie musiała się zbytnio malować, wystarczyły podstawowe kosmetyki i wyglądała jak gwiazda wieczoru. 
Weszliśmy do dużego domu, gdzie czekał na nas Eric. Zajął się Seleną, zdjął jej płaszcz i obaj stanęliśmy jak wryci. Miała na sobie prostą czerwoną sukienkę, na grubych ramiączkach, z dekoltem. Wyglądała jak bogini... różnych rzeczy. Jej włosy były czarniejsze niż zwykle, w oczach miała błyszczące iskierki, a na twarzy najpiękniejszy uśmiech jakim mogła mnie kiedykolwiek obdarzyć. Staliśmy tak zdecydowanie za długo, bo większość osób zaczęła się na nią dokładnie tak samo patrzeć jak my. A to było istne rozbieranie wzrokiem. Szturchnęła Erica, żeby powiesił w końcu jej płaszcz. 
- Może ja od razu zapytam, gdzie tutaj jest wolny pokój, żebym mógł się dokładnie przyjrzeć sukience?- zapytałem zalotnie.
- Albo temu, co jest pod sukienką.- zawtórował przyjaciel, za co oberwał razy dwa.
Złapałem ją za talię i weszliśmy. Impreza naprawdę wydawała się spoko. Wypiliśmy, tańczyliśmy, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wiedziałem, że jest tylko moja, ale nie chciałem jej opuszczać nawet na krok. Niestety musiałem. Wracając z toalety pogadałem jeszcze z kilkoma starymi kumplami. Gdy wszedłem do salonu byłem już nieźle wkurzony. Obok Sel zebrał się tłum napaleńców. Jeden siedział tak blisko, że muskał nogą jej kolano, a ona miała stanowczo za krótką sukienkę na coś takiego.
- Przegapiłem coś kochanie?- zwróciłem się do niej i dostała pięknego całusa w policzek.- Zjeżdżaj dodałem do typa obok.
Zszedł bez protestów. Poprawiłem jej ramiączko i dostrzegłem piękny czerwony stanik. Serio chciałem stamtąd z nią wyjść. Uśmiechnęła się i powiedziała, że grają w butelkę. Widząc mój wzrok dodała, że nie całowała się z żadnym z gości. Do kółka dołączało coraz więcej osób. Większość wybierała wyzwania, które stały się coraz bardziej odważne. Padło na Sel. Wzięła wyzwanie. Tłum ucichł, patrząc wyczekująco na Erica, któremu to w udziale przypadło wymyślenie zadania. Ufałem mu. Powiedział. 

- Masz się pocałować z Dakotą. Jesteście przyjaciółkami tak długo pokażcie nam jak się kochają przyjaciółki. 
Sel się tylko zaśmiała, spojrzała na mnie. Chciałem to zobaczyć, ale postawiłem warunek, który tylko ona usłyszała. Po tym wychodzimy, na dwór, do pokoju, gdziekolwiek byle byśmy byli sami. Znałem ją, żeby wiedzieć, że pół wieczoru nie myślała o niczym innym. Klepnąłem ją w tyłek i wziąłem butelkę piwa.
Wiedziałem, że robi to specjalnie. Oszczędźcie mi szczegółów (no chyba, że ktoś będzie chciał to proszę o komentarz dotyczący tego), ale nie pocałowała się z nią grzecznie. Wyszliśmy natychmiast po. Uwierzcie noc okazała się dla nas bardzo długa.
Kolejne dni, miesiące upływały równie wspaniale. Choć to była nasza pierwsza i ostatnia impreza, która aż tak się potoczyła. Kochałem ją nad życie. Nie było nic lepszego niż ona. Pod żadną postacią. Oddałbym dla niej wszystko.
Zadzwonił telefon, a mój świat się skończył. Sel miała wypadek. Pijany kierowca wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Tak... ona była ofiarą. Stan ciężki, śpiączka. Przez całe życie nie wypłakałem tyle łez ile przez tamten pamiętny tydzień. Obiecałem, że będę z nią zawsze. Więc byłem walczyłem o życie tak samo jak ona.
Dakota walczyła razem ze mną, Eric niósł nieocenioną pomoc, nawet z tą swoją Sam, która coraz bardziej zaczęła przypominać człowieka niż lalkę Barbie. Stwierdziła, że po takim wydarzeniu wygląd nie jest najważniejszy, liczy się zdrowie i prawdziwi przyjaciele obok nas. Siedzieliśmy u niej razem, na zmianę, z jej rodzicami. Miała wsparcie z każdej strony, gdyby tylko chciała walczyć. A chciała, nadal jej serce biło. W pokoju czasem nie dało słyszeć się nic innego jak pik, pikpik, pik, pikpik... I tak w nieskończoność. Było to dobre pikanie. Czasem sprawdzałem czy moje bije tak samo, owszem. Jedno serce w dwóch ciałach. Każdy kto mógł oddał dla niej krew. Wszyscy walczyli, ale ja najbardziej.

Choice I

Tak mi się tylko wydawało. Wieczorem często odwoziłem Dakote do domu. Bardzo często rozmawialiśmy, czasem się śmialiśmy. Próbowaliśmy jakoś żyć, nawet się udawało. Po kilku tygodniach wszystko robiliśmy razem. Przy którymś odwożeniu do domu spojrzała mi w oczy i zaczęła całować. Poczułem ukucie w sercu, ale tak pragnąłem ratunku mojej duszy. Mojego umysłu. Już nie mogłem znieść tej głuchej ciszy ze strony Sel, która miała tyle czasu, żeby wrócić, a nie wracała. Zostawiła mnie i uczucie, które było we mnie zostało zastąpione przez ból, gniew i niedowierzanie. A tą drogą było bardzo blisko nienawiści. Wszedłem do Dakoty na górę. Zostałem do rana. Nie pojechaliśmy do Sel, przez dzień, dwa, później tydzień. Nie pojechałem nawet, gdy powiedziałem się, że wróciła. Nie pojechałem w momencie, gdy wiedziałem, że już jest dobrze. Nie pojechałem z jej ulubionym ciastem, żeby powitać ją w domu. Nie pojechałem już nigdy. Ona nie dzwoniła, nie pisała. Nie pokazywała się tam, gdzie bywała zawsze. Co jakiś czas w moim późniejszym życiu, oczywiście bez Dakoty, oglądałem jej zdjęcia w internecie. Była jeszcze piękniejsza, a ja nie miałem siły, odwagi, żeby wrócić. Później wyjechała, założyła rodzinę. Za nią pojechał również Eric, który był nadal z Sam, a ta z kolei nie przypominała starej siebie. Była piękna. Eric zawsze wierzył w ludzi. Ja z Dakotą rozstałem się miesiąc po wybudzeniu Sel. Każdej nocy mówiłem tylko imię Sel, a Dakota zrozumiała, że to się nie zmieni. Ja nie miałem sił na budowanie jakiegokolwiek związku. Odrzucałem wszystko, co było mi dane. Miałem wiele kobiet, żadna nie była nią.

Choice II

Starałem się być wsparciem również dla jej rodziców, dla moich. Pokazywałem, że jestem wart jej, że skoro ona potrafi walczyć to ja tym bardziej. Kochała czytać książki, ja nie, ale codziennie siadałem przy jej łóżku i czytałem jej te, które miała na półce jako do przeczytania. Zdawałem jej relację z życia szkolnego, z życia świata. Doceniałem każde piknięcie, które maszyna dawała na Twoje potwierdzenie.
- Hej ja żyję.- zdawało się, że krzyczysz za każdym razem.
Trwałem, czekałem. Pierwsza informacja, wybudzanie, okrzyki radości i groźba lekarza najpierw, że będę musiał wyjść, później, że podadzą mi zaraz coś na uspokojenie, a na końcu ze śmiechem, że zaraz skończę w psychiatryku w bardzo ładnym kaftanie. Nic się nie liczyło, tylko to, że usłyszałem, że będzie żyć normalnie. Rehabilitacja. Kolejne tygodnie i powrót do domu. Nauka życia. Z każdym dniem było lepiej. Wracała do codziennych obowiązków. Przyjaciele nie odstępowali jej czasem na krok. Uwielbiała całusy w czoło. Wszystko wracało do normalności.
Będąc w weekend w domu dostałem sms, że zostaję serdecznie do niej zaproszony na kolację. Założyłem białą koszulę, czarne spodnie i stwierdziłem, że w końcu wróciło do mnie życie. Byłem wdzięczy rodzicom, że wmuszali we mnie jedzenie. Prezentowałem się niczym grecki bóg, który odzyskał swą muzę.
Wszedłem do domu, w którym paliły się świeczki. Zapach był przepiękny. Nieee, nie róże, to nie Sel. Pachniało pięknym mięsem. Stała za stołem, oświetlały ją migoczące świeczki. Uśmiechała się, tak jak tylko ona potrafiła. Zamknąłem oczy i otworzyłem. Miała na sobie tą czerwoną pamiętną sukienkę, choć wiedziałem, że tym razem darowała sobie zakładanie bielizny. 

- Czy mogę najpierw...- powiedziałem zbyt natarczywy głosem.
- Nie najpierw zjemy.
Przewróciłem oczami, co na pewno zdążyła zauważyć, bo zaniosła się śmiechem. Później wszystko potoczyło się samo.
Leżeliśmy przykryci kocem, ona tak jak uwielbiała, na mojej klatce piersiowej. Nasze nogi były splecione w sposób, którego nie potrafię nazwać. Wtedy oparła się na ręce i spojrzała mi głęboko w oczy.
- Wiesz... wtedy w szpitalu... te książki. Umberto Eco powiedział "Kto czyta książki, żyje podwójnie." Dziękuję, że dałeś mi drugie życie, gdy umierałam.- położyła się i zasnęła, a ja wiedziałem, że całe życie chce spędzić przy jej boku.

Komentarze

  1. Świetnie napisane już nie mogę się doczekać kolejnych części!
    Masz talent :)
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne opowiadanie, choć nie w moim stylu - bo takie romantyczne a ja nie lubię romantyzmu ;) Fajny blog, taki jasny i przejrzysty. Polecę go mojej Cioci bo ona lubi takie opowiadania. Sama kiedyś pisała opowiadania. Pozdrawiam ! Zapraszam do siebie: https://bartollandia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie szybko się czytało. Ta koleżanka trochę była za plastikowa w tym wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale napisane.. Daje do myślenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne opowiadanie Kochana. Jak Ty potrafisz doskonale oddziaływać na emocje czytelnika. Naprawdę piękne i wzruszające. Uwielbiam jak piszesz.

    www.kasinyswiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nje zauważyłam kiedy dotarłam di końca ;) czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo szybko się czytało :) Oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na kolejne wpisy. To jest genialne!♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Super wpis. Jestem tu pierwszy raz i napewno zostanę na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo przyjemnie czytało się ten post.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajne opowiadanie! Bardzo przyjemnie się je czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie piszesz, podoba mi się!
    agnesssja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Mega tekst :)

    http://start-afire.blogspot.com/2017/10/jak-stac-sie-prawdziwie-szczesliwym-5.html

    OdpowiedzUsuń
  14. znakomite opowiadanie ;) zapraszam do mnie :)
    https://wybierztrening.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Spodobało mi się Twoje opowiadanie. Masz bardzo lekkie pióro :) Oby więcej takich !

    nouw.com/roksanaryszkiewicz

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja lubie takie romantyczne opowiadania :3 Sam początek jest meeeega ♥ Ja to bym chciała ,żeby ktoś o mnie tak kiedyś powiedział :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie myślałaś zeby wydac książke kiedyś ? Takie książki gdzie dajesz czytelnikowi mozliwośc wyboru akcji i przekierowujesz go na konkretna strone podpisana wyborem sceneriusza sa mega ! Czytałam kiedys taka własnie 'Labirynt' i aż zaluje ze nie moge jej juz nigdzie znaleźć .

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetnie piszesz :) Z chęcią poczytam jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą