Nienawidząc chwil



"Kimkolwiek jesteś, mężczyzną czy kobietą, osobą silną czy słabą, zdrową czy chorą... Wszystkie te rzeczy liczą się mniej niż to, co masz w sercu. Jeśli masz duszę wojownika, jesteś wojownikiem. Te inne rzeczy to szkło, które otacza lampę, a Ty jesteś światłem w środku. Właśnie w to wierzę."

Zacznę od przedstawienia się. Jestem chłopakiem i chodzę do ostatniej klasy liceum. Nie należę do słynnej elity najlepszych dziewczyn i chłopaków. Jestem tym, który siedzi spokojnie na ławce, wśród całej reszty ludzi. Lubię słuchać co mają do powiedzenia, ale nie lubię mówić, bo pomimo tego, że do powiedzenia mam dużo to wiem, że mam ważniejsze rzeczy do przekazania światu niż to, kto jaką laskę zaliczył poprzedniego wieczoru. Oczywiście ponad połowa z tych historii to jedynie marzenia, ale nikt nikomu nie zabroni marzyć. Wracając do mnie, jestem przeciętny. Swoim umysłem ponad przeciętny, ale w tych czasach niewielu osobom dzięki temu imponuję. Znam się na komputerach, na wszystkich systemach informatycznych. Lubię określać siebie mianem hakera, ale żeby włamać się na rządowe serwery brak mi odwagi. Uznajmy, że liczy się to, że to potrafię. Nie znacie mnie, więc mogę się tym chwalić. Poznacie mnie tylko na tyle na ile Wam pozwolę, a akurat mam pewną historię, która może Was zainteresować. Wiem, że nie możecie się doczekać. Co taki zwykły chłopak może chcieć powiedzieć. Tak się składa, że moje życie nie kończy się na szkole i komputerach. No dobra, ale historia jest związana z komputerami. Sami ocenicie w jakim stopniu.
Mam przyjaciółkę młodszą o rok. Znam ją z Internetu. Przyjaźnimy się już trzy lata. Poznaliśmy się na stronie, gdzie pisze się wiersze. Ja nie piszę, ale lubię czytać to, co ktoś ma do przekazania. Zazwyczaj były to radosne wiersze o życiu, w którym ktoś coś osiągnął, ale jeden użytkownik pisał o najgorszych rzeczach, które w życiu każdego z nas mogą się pojawić. Okazało się, że wszystkie te rzeczy nie dotyczyły ludzi, tylko jej. Tak się poznaliśmy. Właśnie przez wiersze, które mnie zszokowały. Chciałem jej pomóc. Jej rodzice się rozwiedli. Została z babcią, bo nikt inny jej nie chciał. Była małą dziewczynką, ale dawała jakoś radę. Gdy podrosła w szkole, dzieciaki zaczęły jej dokuczać. Właśnie na tematy związane z rodzicami. Jej babcia kochała szyć, a ona kochała sweterki, szaliki, czapki i torebki szyte specjalnie dla niej. Dzieci jednak wyśmiewały ją mówiąc, że po prostu jest biedna. Tak było od zawsze i ciągnęło się przez całą szkołę. W wieku czternastu lat zaczęła pracować gdzie się dało, za marne pieniądze, aby kupować sobie chociaż raz w miesiącu jakąś nową rzecz. Ukrywała to przed babcią, którą kochała jak nikogo innego (pominąwszy to, że nikogo innego nie miała). Nie chciała sprawiać jej przykrości i pod swetry zakładała zwykłe bluzki, a sweterki lub bluzki babci pakowała do plecaka. Babcia nie nabierała podejrzeń, gdy ta tłumaczyła, że musi zostać po lekcjach, że mają dodatkowe zajęcia, przygotowania do sprawdzianów. Nie miała problemów z nauką, więc babcia nie musiała przychodzić na zebrania. Jedynie podpisywała jej karteczki z ocenami. Wszystkim pasował taki układ, ale później babcia zachorowała. Zaczęły się większe problemy. Pomocna okazała się jedynie ciotka, która zajęła się pogrzebem. Mała nie dostała nic jako osoba niepełnoletnia i ciotka zadbała również o to, aby nic nie należało jej się, gdy dorośnie. Jednak okazała się na tyle łaskawa, że wzięła ją do siebie do domu, w innym mieście, żeby chociaż nie wylądowała w domu dziecka. Żeby móc tam mieszkać, ta musiała sprzątać, robić zakupy (zawsze z oddawaniem reszty i pokazywaniem paragonu). Wszystkie drzwi z kosztownościami były zamykane przed nią na klucz, a ona czuła się po prostu jak intruz. Nie dostawała kieszonkowego, nie marzyła nawet o nowych rzeczach. Nauczyła się o nic nie prosić, nie odzywać i nie sprawiać problemów.
Właśnie znalazłem to opowiadanie. Nie wiem dlaczego je przerwałem. Będę je kontynuował od tamtego momentu, ale musicie wziąć poprawkę na to, że jestem starszy o trzy lata. Idźmy dalej.
Będąc u ciotki, znalazła dobrze płatną pracę. Poznała tam świetnego chłopaka, który był jej szefem. Zakochała się i zaczęła się z nim spotykać. Dogadali się i zaczęła mieszkać u niego, a ciotka jedynie się z tego cieszyła, miała problem z głowy choć straciła służącą. Ona z chłopakiem wydawała się być szczęśliwa. Był starszy od niej o sześć lat, ale szanował to w jakim wieku była ona. Otaczał ją opieką i miłością. Dzięki niemu mogła zasmakować życia o jakim zawsze marzyła. W ukryciu pisała wiersze, a później w ukryciu pisała wiadomości do mnie, próbowałem jej pomóc. Tylko ja wiedziałem, co czuje. Chłopakowi nie mogła tego powiedzieć, bo to dzięki niemu jeszcze żyła. Choć taki układ był oczywiście nie w porządku, to nie było innej rady. Udając to, jak jest w jej życiu zaczęła się ciąć, a później poznała jego przyjaciół, którzy nie szczędzili pieniędzy na żadne używki. Wpadła w nałóg i zaczęła żyć od kreski do kreski. Zatracała się w rzeczywistości i jedyną pozytywną rzeczą w tym wszystkim były jej wiersze, które zaczęły zajmować wysokie miejsca na stronie, na której publikowała. Do jej kłamstw doszły kłamstwa stwarzane przez niego. Jej szczęście nie trwało długo i po pewnym czasie, nie była jedyną jego ukochaną. Wiedziała, że gdy wychodzi do pracy, kończy wcześniej i znika z jedną z wielu kobiet, którym się podobał. Brała więcej niż powinna, bo wydawało jej się, że może. Wiedziałem co ona czuje, co przechodzi. Chciałem się z nią spotkać. Lepiej poznać. Fascynowała mnie, na każdym kroku zastanawiałem się, co by powiedziała, co by zrobiła. Jaka była naprawdę, a nie tylko przez Internet. Zaczęliśmy rozmawiać przez telefon, co jak na nią okazało się być wielkim sukcesem bo nigdy tego nie lubiła. Byłem przy niej w najtrudniejszym okresie w jej życiu, gdy nie zostało jej już nic, nie miała gdzie odejść, więc z bólem serca musiała pracować dla niego, mieszkać u niego i każdego dnia widywać nowe dziewczyny, które nie były świadome co ona przeżywa. Mogłem do niej jechać, wiele razy, ale zawsze mówiła krótko: nie. Z byłym chłopakiem dogadała się na tyle, że wynajęła kawalerkę niedaleko jego domu. Miała blisko do pracy, więc on nie miał nic przeciwko. Nigdy nie rozumiałem dlaczego nie mogłem inaczej jej pomóc niż tylko będąc. Z roku na rok jej sytuacja niby była stabilniejsza, ale ona stawała się coraz słabsza. Nadal była dzieckiem w wielkim świecie, chociaż radziła sobie jak doświadczony dorosły. Chodziła do klubów, dzięki różnym chłopakom miała fundusze, dzięki dziewczynom miała powodzenie. Nie sprzedawała się, nazywała do zabawą póki może. I nie chodziło o to, o czym myślicie. Mężczyźni płacili jej za to, żeby znalazła im kogoś na wieczór. Wielu z nich miało już upatrzone dziewczyny, więc wystarczyło tylko jakoś je zaczarować, a na tym znała się bezbłędnie. Zaczęła tak żyć, skoro to przynosiło zamierzone skutki. 

Dzwoniła do mnie wieczorem, przed pracą, żeby opowiedzieć jaki ma plan, potrafiła zadzwonić nawet w nocy, albo gdy coś jej się nie udało, alko gdy osiągnęła niemożliwe. Była jedyną osobą, na którą nigdy się nie gniewałem, że mnie obudziła. Martwiłem się o nią, jak o młodszą siostrę. Zawsze się wkurzałem, gdy nie napisała chociaż sms, bo zasnęła. Jako specjalista od łamania wszelkich możliwych zabezpieczeń nie trudno było dostać się do jej komputera. Znalazłem tam rzeczy, o których istnieniu nie powinienem wiedzieć. Pełno zdjęć z imprez, każde podpisane kogo z kim zeswatała. Niewyobrażalna ilość plików, co gdzie się działo. Najważniejsze informacje o mnie, zbiór informacji o jej rodzinie. I w końcu najważniejsze. Wiersze. Czytałem wszystkie ponad tydzień, wiele nieopublikowanych prac. Nie mogłem przestać myśleć o tej dziewczynie, którą znałem, a o której czytałem. Ta miała szpetną duszę, złamane serce i kompletnie nie po kolei w głowie. Przez co zdecydowałem się do niej jechać. Oczywiście nic jej nie mówiąc. Miałem rok studiów za sobą, brak dziewczyny bo uświadomiłem sobie, ile przyjaciółka dla mnie znaczy. Nie miałem nic do stracenia. Ona zdała maturę, miała otwarte wszystkie uczelnie o jakich każdy z nas mógł marzyć. Nikt nie wiedział w szkole z jakimi problemami musiała się zmagać, przez co musiała przejść w życiu. Nikt nie pytał, bo nie miał po co. Żyła sama z cieniem swoich problemów. 
Tamtego dnia, gdy mieliśmy się spotkać udawałem. Pierwszy raz musiałem coś udawać. Ona była perfekcyjną aktorką, a ja kilka razy musiałem się naprawdę mocno uszczypnąć, żeby otrząsnąć się z chęci powiedzenia jej, że zaraz będę u niej, że zaraz się zobaczymy i tak naprawdę poznamy. Wiedziała jak wyglądam, ja znałem dokładnie wiele centymetrów jej ciała, ale ona nie zdawała sobie sprawy, że wiem gdzie mieszka. Tylko dzięki Internetowi okazało się, że niemożliwe istnieje.
Znałem jej każdy ruch, bo jak zawsze nie odstępowała telefonu na krok pisząc do mnie każdą z ciekawszych relacji ze swojego życia. Miała wakacje, więc praca w klubie przynosiła jej bardzo duże fundusze. Wiedziałem, że tam ją znajdę, więc niewiele myśląc poszedłem tam. Nie myślałem o sytuacjach w stylu, a co gdyby? Po prostu chciałem jej powiedzieć wszystko to, co pragnąłem powiedzieć od kilku lat, ale była za daleko.
Stałem przy barze, a właściwie to opierałem się jak "na podryw" w stronę parkietu. Szukałem jej, wiedziałem, że tu jest. Telefon nie dawał znaku życia. Z VIP roomu wyszła ona. Piękniejsza niż na zdjęciach, żywsza niż w wierszach. Śmiała się z żartu, który opowiedział ktoś po jej lewej stronie. Jakiś mężczyzna odciągnął ją na bok i wręczył jej plik banknotów i odszedł bez słowa. Zapytałem barmana kim jest ta dziewczyna, aby zrobić rozeznanie, a może to była zwykła zazdrość, że mogłaby robić coś innego niż bym chciał. Barman jedynie potwierdził jej słowa, dodając, że jest nie do zdobycia. Z resztą podobno i tak nie było warto bo miała problemy. I na tym temat się urwał. Zapłaciłem i podszedłem do niej od tyłu. Miała na sobie obcisłą sukienkę przed kolana, bez ramiączek. Odgarnąłem jej włosy z karku, pogładziłem jej rękę jadąc od góry i dostałem w twarz. Oczywiście tutaj by było idealną historią to, jakby się odwróciła spojrzała mi w oczy i pocałowała, wiedząc, że jestem tym jedynym. Nie było tak, nie żyjemy w bajce. Później dostałem zamglenia i nie wiedziałem, co powiedzieć. Przedstawić się? Przywitać, czy powiedzieć, że znam jej życie równie dobrze jak ona. Z perspektywy czasu żaden z tych wyborów nie był najlepszy, ale wybrałem przedstawienie się, co zabrzmiało gorzej niż jesteście w stanie sobie wyobrazić. Zaczęła się śmiać i rzuciła mi się na szyję. Poprawka. Niestety tak też nie było, ale mogła tak zrobić i było by dwa razy prościej. Spojrzała na mnie jak na kompletnego idiotę i prosto z mostu zapytała się co tutaj robię. Nie żadne czy przyjechałeś tylko dla mnie, czy szukałeś mnie całe lata. Nie. Zwykłe po jaką cholerę jestem. Odeszła, a ja jak ściana stałem w tym samym miejscu. Wróciła, wzięła mnie za rękę i pociągnęła. Pamiętaj dokładnie jej bulwers i słowa:
- Będziesz tak stać czy łaskawie się ruszysz? Idziemy stąd.
Szedłem za nią wpatrzony w jej idealne ciało. W całą nią. Widziałem dokładnie każdą bliznę po cięciach ukrytych na rękach pod warstwą podkładu. Opowiadała mi o tym. W klubie nie wytrzymałaby w czymkolwiek na długi rękaw. Weszliśmy do niej. Miała pokaźne mieszkanko. Wiedziałem, że przeprowadziła się ze swojej kawalerki, ale nie wpadłem na to, że kupiła mieszkanie na trzy pokoje gościnne, duży pokój, garderobę i dwie łazienki. Ten fakt jakoś mi umknął. Rozmawialiśmy całą noc, dopiero nad ranem poczuliśmy zmęczenie i każde poszło do innego pokoju. Po południu obudziły mnie przeraźliwe krzyki, wybiegłem z pokoju od razu do niej. Zaskoczę Was. Nie było jej. Była w łazience. Z zakrwawioną ręką i żyletką. Płakała. Gdy spojrzała na mnie, wyglądała jakby pierwszy raz w życiu widziała człowieka, a już na pewno mężczyznę. Rzuciła to, co miła w ręku i ukryła twarz w dłoniach. Normalny człowiek zacząłby krzyczeć, widząc krew, osobę, która może być potencjalnym samobójcą, ale nie ja. Podszedłem do niej i wziąłem żyletkę z zamiarem zrobienia sobie krzywdy. I ona okazała się normalna, zaczęła krzyczeć, żebym tego nie robił. No dobra, powiedziała to jak człowiek, który nie ma już sił na życie. Szeptem, ale brzmiało jak krzyk duszy, jeśli wiecie co mam na myśli. Patrzyła na mnie i płakała. Tłumaczyła, że to ja jej dawałem siłę, żeby nie zrobić tego mocniej. I bądź tu człowieku mądry. Tłumaczyliśmy sobie wszystko nawzajem. To co ona czuła, gdy ja trzymałem żyletkę nijak nie opisywało co czułem ja, gdy ona jej używała. Zarządziłem jej pójście do psychologa, na co dostałem tak zwane zje*y. Tak jak się domyślacie, był to jeden z głupszych pomysłów, ale przynajmniej autorki i pokazujący moją troskę. Podsumowując zostałem u niej na całe wakacje. Z małymi powrotami do domu, podróżowaliśmy wtedy przez cały kraj. Wybrała uczelnię w moim rodzinnym mieście, w którym była również moja uczelnia. Zacząłem stopniowo ją ratować ze stanu, w którym się znajdowała. Codziennie czytałem też nowe wiersze, które pojawiały się na jej komputerze. Przy czym nie trzeba zgadywać, że ona nie miała o tym pojęcia. Między nami było kolorowo. Miałem kredki i malowałem świat, ale nie miałem dostępu do jej duszy. 

Teraz znajdujemy się w momencie teraźniejszości. Mieszkamy razem. Nie mamy przed sobą tajemnic, no prawie. Ja wiem o czym ona pisze, a ona nie wie, że ja wiem. Nijak się to nie wyrównuje. Na jej bliznach na lewym ręku powstał rękaw tatuażu. Była szczęśliwa w życiu, nie na papierze. A ja nie wiedziałem jak mam jej powiedzieć i wytłumaczyć to, co we mnie siedziało. Wiedziałem, że idealnie udaje to, jaka jest. Sobą była tylko w wierszu. 

Wróć, albo zniknij, lepiej mi tak
Żyletką przeczesuję świat
Niknę we wspomnieniach
Żyję w samotności
Kurczę się w sobie i
Nie zapominam o Tobie 
Zamykam się na świat
Nie chcę bez wzruszeń 
Ale dla Ciebie muszę
Żyję ot tak
Byle jak

Podkreślam, historie pisane przeze mnie są jedynie w mojej głowie, nie w życiu.

Komentarze

  1. O kurczę, wspaniały tekst!!!! Jestem ciekawa co dalej będzie. Pięknie 😍

    www.kasinyswiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Krok dalej

Incepcja Matrix'a

Walcząc nocą